13 maja 2014

Rozdział 12 - 4x13 - "Spokojnie Caroline. Możesz mnie już puścić."

Kochani moi! Wybaczcie że tak dłuuuuuuuuuuugo nie było rozdziału, ale szkoła, szkoła i szkoła ;_; Aj noł też mnie to dobija, ale jeszcze trochę i wakacje! ^^ Na usprawiedliwienie się, dodam że mam problem z nogą, przez co nie mogę chodzić do szkoły, boli jak cholera. (powikłania z kurzajką, pręga i takie tam) a na dodatek dowiedziałam się, że prawdopodobnie mam pół paśca ;__; Totalna załamka. Przeklęty układ odpornościowy! No nic, nie będę wam przynudzać, ale ostrzegam. Pojawi się scenka +18 albo +10 hahahahahahhahahahah tylko mnie nie wyśmiejcie za tą pożal się Boże "erotykę" Piszę takie coś pierwszy raz in my life xD. Wybuchniecie śmiechem, ale śmiech to zdrowie :D. Także ten, no, pozdrawiam i liczę na wasze ogromne wsparcie komentarzowe, które przyda mi się w tych ciężkich dla mnie chwilach...

*Caroline*



Nie, to niemożliwie. Jest dla mnie kimś na kształt przyjaciela. Tak, to jest to. Westchnęłam zrezygnowana i skierowałam się ku wyjściu z parku. Za piętnaście minut miałam się spotkać z Kolem. Eh..jak ten czas szybko leci. Gdy wyszłam z parku i przekroczyłam ulicę, ponownie znalazłam się w Grillu. Usiadłam przed barze i w tej samej chwili kładąc na blacie telefon zobaczyłam przed sobą barmana.
- Co podać? - zapytał mnie barman, który przyszedł po kilku minutach. 
- Sok cytrynowy. - odpowiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech. Chłopak odpowiedział mi tym samym, po czym podał mi szklankę z żółtym płynem. Stukałam palcami o blat rozmyślając o wszystkim i o niczym. Denerwowała mnie cała ta sytuacja z Klausem. Chciałam się z nim dzisiaj pogodzić, a wyszło na to, że jeszcze bardziej się skłóciliśmy. I o kogo tym razem? O jego młodszego brata Kola. Czy Klaus był zazdrosny? Przecież to głupie. Klaus? Zazdrosny o Mnie i Kola? Niedorzeczne. Chociaż...gdy umierałam, każde z nas powiedziało kilka słów, uczyniło kilka gestów, które mogły by świadczyć o tym, że wcale to nie takie głupie... Ah! na prawdę mi się nudzi. 
- Co się stało, że tym razem tylko sok? - usłyszałam za sobą znajomy mi głos. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, aby się upewnić czy jest to osoba o której myślę. Tak, to był Kol, który uśmiechał się wesoło. Widząc jego radosną minę, sama nie mogłam się nie uśmiechnąć. Od razu na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-  Hej, czekałam na ciebie. - przywitałam się z nim upijając łyk soku.
- A na kogo innego miałabyś czekać jak nie na mnie? - zagadnął śmiejąc się dźwięcznie. 
Zawtórowałam mu na co on ponownie się uśmiechnął. W jego towarzystwie czułam się bardzo swobodnie. Zapominałam o wszystkich zmartwieniach, problemach. Co jest dość dziwne, skoro jeszcze nie dawno, ów chłopak chciał śmierci mojej i moich bliskich i sam był problemem, wręcz zagrożeniem, dopóki Jeremy go nie zabił.
- To jakie mamy plany na dziś wieczór? - spytałam się Kola, który rozsiadł się wygodnie przy barze. 
- Cóż, rozmyślałem nad tym cały ranek. I jedyne, co przynajmniej na razie wpadło mi do głowy to to, aby wziąć ze sobą butelkę bourbona - moje mrożące krew w żyłach spojrzenie przerwało jego wypowiedź, na co chłopak podniósł w ręce w obronnym geście. - albo też butelkę soku cytrynowego - poprawił się wykrzywiając usta w pół uśmiechu. - i wybrać się na długi spacer po lesie, albo obejrzeć jakiś horror, który wcale nie będzie straszny. - kończąc swoją dość długą wypowiedź, niespodziewanie zabrał mi z przed nosa szklankę i wypił do dna.
- Ej! To był mój sok! - krzyknęłam oburzona dźgając chłopaka palcem w brzuch. Kol natychmiastowo złapał się za brzuch a jego twarz wykrzywiła się z bólu.
- Ała! Za co to?! - syknął z bólu patrząc na mnie zdziwiony. Nie spodziewał się że go dźgnę. Zaśmiałam się i posłałam mu przepraszające spojrzenie, które również mówiło: "Przepraszam, nie chciałam tak mocno, ale jeżeli jeszcze raz tkniesz mój sok, to nie zawaham się zrzucić Cię z krzesła" Kol najwyraźniej zrozumiał bo przewrócił oczami. Nagle zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Wstając, sięgnął prawą ręką za bar, kradnąc przy tym butelkę bourbona i soku cytrynowego. Jak gdyby nigdy nic, skinął drugą wolną ręką w moją stronę, dając mi w ten sposób do zrozumienia abym ją ujęła. Po chwili wahania złapałam jego dłoń.
Chłopak szarpnął mną przez co wylądowałam w jego ramionach, a później zdążyłam tylko wyłapać rozmazany obraz otoczenia. Co on do cholery wyprawia?! Gdzie mnie porywa?!? Może zabrzmi to dziwnie, ale czułam się bezpiecznie. Mając opartą głowę o jego umięśniony tors, wdychałam zapach jego skóry. Woda kolońska, która kojarzyła mi się z latem. Uczepiłam się szyi Kola wbijając mu przy tym paznokcie w kark. Dobrze że nie narzekał, bo zrobiłabym mu krzywdę! Panicznie się bałam, chociaż czułam się bezpiecznie. W końcu przestało szumieć mi w głowie i poczułam jak Kol nachyla się bym mogła stanąć na nogach. Tak też chciałam zrobić, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili nie próbując się nawet od niego odczepiać. A jeśli to jakiś psikus? Bałam się że spadnę z jakiejś nie określonej wysokości. Oddychałam szybko i ciężko w zagłębienie szyi chłopaka. Brunet zaśmiał się pod nosem po czym zbliżył twarz do mojego ucha.
- Spokojnie Caroline. Możesz mnie już puścić. - wyszeptał czarującym głosem. Mimowolnie zadrżałam, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Gdy w końcu odczepiłam się od Kola, spojrzałam na niego przepraszająco, rumieniąc się przy tym lekko.
- Nic się nie stało - powiedział normalnym już głosem. Rozejrzałam się wokoło i oniemiałam. Choć było ciemno, bowiem było już grubo po dwudziestej, dostrzegałam piękno tego miejsca. Znajdowaliśmy się w lesie. Nie, to nie był zwykły las. Staliśmy na ścieżce, prowadzącej nie wiadomo gdzie. Otaczały nas potężne, wysokie sekwoje, pełno zieleni porośniętej dosłownie wszędzie, sprawiało że czułam się odprężona. Nad nami wisiało piękne, gwieździste niebo. To było magiczne miejsce, jedyne w swoim rodzaju. 
- Podoba ci się? - zapytał niepewnie, tak samo jak ja rozglądając się wokoło. 
- Jeszcze się pytasz? Tu jest tak..bajecznie.. uwielbiam takie miejsca. Skąd wiedziałeś? - zapytałam przyglądając się uważnie mężczyźnie stojącemu kilka metrów ode mnie z uśmiechem na twarzy, rozrastającym się z chwili na chwile. I wcale mu się nie dziwie. To miejsce na prawdę było magiczne.
- Tak myślałem. A nawiązując do twojego pytania to, czysty przypadek. Też uwielbiam to miejsce. Przychodzę tutaj aby pomyśleć. Wokół jest pełno zieleni, a to uspokaja. - odparł rozmarzony. Widocznie musiał mieć dobre wspomnienia z tym miejscem. 
- Więc, co tutaj robimy? I po co nam te dwie butelki? - zapytałam wskazując ręką dwie, średniego rozmiaru butelki, które Kol trzymał w ręku.
- To? - spojrzał na swoją prawą rękę, po czym spojrzał na mnie i w wampirzym tempie znalazł się na przeciwko mnie. - jedna jest dla ciebie. Nie chciałaś alkoholu, a z tego co wiem, lubisz sok cytrynowy. - zaczął podając mi butelkę. - A druga, jest dla mnie. Ty nie chciałaś alkoholu, natomiast ja postanowiłem sobie dzisiaj nie odmawiać.- uśmiechnął się cwaniacko i otworzył bourbona, biorąc przy tym kilka sporych łyków. - Ah, i życie nabiera koloru. - rzekł teatralnie, wycierając brodę po której ściekała stróżka alkoholu.
- No to mi pozostało upicie się sokiem. - powiedziałam również odkręcając swoją butelkę i upijając z niej kilka mniejszych łyków. 
- To co, idziemy na ten spacer? - zapytał spoglądając ukradkiem na niebo, które oświetlało cały las. 
- Chętnie.

***

Chodziliśmy już tak od kilkunastu minut pogrążeni w ciszy, mijając wiele drzew, krzewów. Nie ominęły nas też przeszkody, w postaci wywróconych pniów. Idąc, popijaliśmy w ciszy z naszych butelek. Gdy już dochodziło do rozmowy, to przeważnie były to kawały, czy też dyskusja o otaczającym nas świecie, przyrodzie, o ludzkim i wampirzym życiu. Nigdy nie znałam Kola od tej strony. Zawsze myślałam że jest impulsywny, jak jego starszy brat Klaus. Dziecinny, arogancki...Nigdy nie przypuszczałam że potrafi być poważny, myślałam że będzie rzucał głupimi tekstami cały wieczór, albo zachowywał się głupio. A wręcz przeciwnie. Był oczytany, i mądry. Tylko że chował to pod maską słodkiego przygłupa. Po kilku minutach ciszy, Kol postanowił zabrać głos.
- Więc...masz swój jakiś ulubiony kolor? - zapytał spoglądając to na mnie, to na dróżkę przed nami.
- Tak, mam. Lubię prawie wszystkie kolory, ale moim ulubionym jest pistacjowy i żółty. 
- Poważnie? Moim zdaniem lubisz zielony i żółty. Nie ma czegoś takiego jak pistacjowy - odparł zirytowany. Zaśmiałam się na jego słowa po czym odpowiedziałam.
- Bo jesteś facetem. Kobiety rozróżniają więcej kolorów. - powiedziałam uśmiechając się do niego znacząco. Myślałam że w ten sposób urażę jego męską dumę. Brunet nic sobie z tego nie robił. Był pogrążony w myślach, a na moje słowa prychnął. 
- A teraz drugi punkt dzisiejszego wieczoru. - powiedział biorąc moją butelkę i wyrzucając ją daleko. Tak samo zrobił ze swoją. Spojrzałam na niego pytająco. O co mu chodziło?
- Co teraz? - zapytałam zatrzymując się. 
- Ufasz mi? - zapytał wyciągając dłoń. Czy mu ufam? Sama nie wiem, ale wtedy...gdy biegliśmy przez las, czułam się bezpieczna..
- Tak. - odpowiedziałam niepewnie. Chłopak zadowolony z odpowiedzi, uśmiechnął się szeroko. Pociągnął mnie za rękę przez co wylądowałam w jego ramionach o mały włos go przy tym nie całując! Speszona odsunęłam się gwałtownie od chłopaka. Moje policzki natychmiastowo zaszły purpurą. Kol najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją, zaczął się śmiać.
- Jeśli chciałaś żebym Cię pocałował, to trzeba było poprosić. - powiedział cmokając przy tym głośno ustami. Bez wahania ponownie dźgnęłam go w brzuch. Należało mu się! 
- Ej! To za co? - spytał łapiąc się za miejsce, które musiało go boleć.
- Za ten głupi śmiech! To jak? Idziemy? - odparowałam wyginając usta w uśmiech. 
- I co, teraz zawsze będziesz mnie dźgać? - zapytał z wyrzutem. Zaśmiałam się i przytaknęłam, dając mu do zrozumienia że mam taki zamiar. Chłopak przewrócił teatralnie oczami. 
- Ufasz mi? - ponownie zapytał patrząc na mnie z lekkim pół uśmiechem na ustach.
- Jakoś to przeżyję - szepnęłam do siebie. - Tak. Tylko bez całowania! - dodałam nieco głośniej, na co Kol odpowiedział mi głośnym parsknięciem. Ponownie wyciągnął dłoń, a ja ponownie mu ją podałam. Przyciągnął mnie do siebie, przez co wydałam z siebie stłumiony jęk zaskoczenia. Mimo iż wiedziałam co miał zamiar zrobić, to i tak za każdym razem mnie to zaskakiwało. Poczułam jak moje stopy odrywają się od ziemi, a przed oczami rozmazuję obraz. Wtuliłam się w tors Kola, obejmując go mocno za szyję. 

*Klaus*



Zabije gnojka! Zabije! Mój brat to idiota, debil, kretyn, skończony dureń! W przeciągu lat robił wiele rzeczy, które potrafiły wyprowadzić mnie z równowagi. Ale teraz, miarka się przebrała. A tą miarką była Caroline. Zaczęli się przyjaźnić? Czy może Kol ją zahipnotyzował by potem perfidnie wykorzystać?! Mój debilny braciszek zauroczył się Caroline. A ona najwyraźniej nic sobie z tego nie robiła. Może to było idiotyczne, ale byłem w jakimś stopniu zdenerwowany tym faktem. Postanowiłem tak łatwo nie odpuszczać z Caroline i Kolem. W ostateczności poślę go do trumny na kolejne tysiąclecie! Musiałem odreagować i pójść do grilla. W tej małej mieścinie ten lokal był jedyną rozrywką dla tutejszych mieszkańców. 

***

Po drodze zapolowałem na kilkanaście pięknych kobiet. Nie bawiłem się w podchody, czy też miłe słówka. Podbiegałem i wgryzałem się im w tętnice, wgryzając się aż do kręgów szyjnych. Zwłoki zawlekłem za starą kamienice i podpaliłem. Musiałem
zachować ostrożność. Jeśli miałbym pozostawiać martwe ciała, to najwyżej pięć, a nie piętnaście. Wszedłem do baru ani trochę odprężony czy rozluźniony. Krew pomogła mi zaspokoić tylko pragnienie, w przypadku chaotycznych myśli było inaczej. Ciekawe co teraz robili. Jeśli Kol waży się ją tknąć...bez wahania wbije w niego kołek z białego dębu! Siedząc przy barze i popijając już drugą szklankę whiskey, zauważyłem znajomą mi twarz. W stoliku przy oknie siedziała brunetka, o wydatnych kościach policzkowych, dużych ponętnych ustach i piwnych oczach. Hayley, nasz mały wilczek. Dziewczyna rozglądała się niepewnie po lokalu, wodząc po klientach, zapewne w poszukiwaniu swojego hybrydziego przyjaciela, a chłopaka Caroline. Tylera. Uśmiechnąłem się diabelsko dopijając resztę złotego trunku, i ruszyłem w stronę Hayley.
- Witaj kochana. - przywitałem ją siadając na przeciwko. Brunetka patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha, albo samego diabła. Poniekąd miała rację. 
- Klaus? Co ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona moim widokiem.
- Jak zapewne widzisz, to siedzę i rozmawiam z tobą. - odparłem wyginając usta w szerokim uśmiechu. 
- Porozmawialiśmy, a teraz spadaj. Mam ważną sprawę do załatwienia. - powiedziała chcąc mnie spławić i wyciągnęła telefon dzwoniąc do kogoś.
- Grzeczniej, kochana. Pamiętaj że w każdej sekundzie twojego marnego życia, mogę Cię zabić. - oznajmiłem pogodnie. Dziewczyna wystraszona tym faktem wciągnęła głośno powietrze do płuc i przełknęła ślinę. Uwielbiałem zastraszać. Fakt, że ktoś na mój widok ma ochotę uciekać, do prowadzał mnie do dzikiej satysfakcji.
- A teraz grzecznie mi odpowiedź. Na kogo i po co czekasz? - zapytałem używając hipnozy. 
- Na profesora Shane'a. Ma informacje gdzie znajdują się moi rodzice. - powiedziała na jednym wdechu. 
Oparłem się wygodnie o krzesło, przyglądając się badawczo brunetce. Po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że mam ochotę się zabawić.
- Co Shane dokładnie powiedział Ci o twoich rodzicach? - zapytałem wciąż uważnie ją obserwując.
- Podobno wie  gdzie zamieszkuję mój klan. 
- Cóż, myślę że Cię okłamuję. Bo tak się składa, że wiem coś na temat twojej rodziny. A wątpię w to żeby wyszperał to w księgach, do których nie ma nawet dostępu. - powiedziałem od niechcenia, stukając o blat stolika przy którym siedziałem. Tak na prawdę nic nie wiedziałem o Marshallach. Oczywiście mógłbym się dowiedzieć, ale po co? 
Dziewczyna wyszczerzyła oczy ze zdziwienia. 
- Powiedz mi o nich więcej. Muszę wiedzieć. - poprosiła, a raczej zażądała desperacko. Zaśmiałem się pod nosem i odparłem.
- Są pewne wzmianki w kilku księgach o pewnym klanie. - odpowiedziałem kłamiąc i mając z tego ubaw, wstałem i skierowałem się do wyjścia. Jak się spodziewałem, brunetka próbowała mnie zatrzymać.
- Klaus! Zaczekaj do cholery! Ja muszę ich poznać. - wykrzyczała. Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem na wilkołaczycę. 
- Dzisiaj mam dzień dobroci, dlatego pozwolę Ci zerknąć do ksiąg. Idziemy? - zapytałem czekając na reakcje dziewczyny.

***

Po piętnastu minutach drogi przebytej w ciszy, znaleźliśmy się w mojej rezydencji. Powyciągałem kilka starych ksiąg, w których rzeczywiście były informacje o watahach. Ale nie było wzmianki o tej konkretnej.
- Tutaj powinnaś coś znaleźć. - mówiąc to położyłem księgi na stół. Dziewczyna zaczęła przeglądać dokładnie każdą stronę, chłonąc przy tym każdy wyraz z osobna. Podszedłem do do barku i nalałem sobie z karafki bourbona. 
- Co czujesz do Tylera? - wypaliłem po chwili ciszy. 
Dziewczyna podniosła zaskoczona moim pytaniem głowę. 
- Ja i Tyler? Przyjaźnimy się. - odpowiedziała lekkim tonem. 
Rozsiadłem się wygodnie na fotelu śmiejąc się ze słów wilkołaczycy.
- Kochanie, co jak co, ale mnie nie oszukasz. Nie wiem jak reszta, ale ja doskonale widzę, że czujesz coś do młodego Lockwooda, tylko jesteś spychana na boczny tor, bo on ma swoją słodką Caroline. - oznajmiłem szydząc z brunetki. Dziewczyna gotowała się od środka. Czerpałem ogromną satysfakcję z tego powodu.
- Nie byłabym tego taka pewna. - wycedziła przez zęby, a na jej twarzy zagościł przelotny, ledwo co zauważalny szyderczy uśmiech. Zdziwiony podniosłem brew do góry oczekując na rozwinięcie wypowiedzi ze strony wilkołaczycy.
- Ach tak? Czyżby nasz wilczek nie był wierny? - zapytałem retorycznie. To było do przewidzenia że prędzej czy później Tyler się złamie. Było mi szkoda Caroline. Będzie musiała cierpieć przez takiego idiotę. Nie zasługiwała na takiego kundla, ona jest wyjątkowa. Zasługuję na kogoś, kto będzie ją kochać bezgranicznie, a nie na kogoś kto z pierwszą lepszą pójdzie do łóżka, kierując się przy tym wyłącznie zwierzęcym instynktem. 
- Powiedzmy że kilka...naście, dziesiąt razy. - odparła lekkim tonem. - Nie cieszysz się? Za niedługo będziesz miał swoją blondyneczkę na wyłączność. Widać że Ci na niej zależy. - odgryzła się i zaśmiała głośno. 
W wampirzym tempie znalazłem się za brunetką. Dziewczyna podskoczyła wystraszona odwracając się gwałtownie w moją stronę. Uśmiech spełzł z jej twarzy, teraz patrzyła wystraszona z szeroko otwartymi oczami. Łapiąc brunetkę w talii, przyciągnąłem ją do siebie, przez co dziewczyna jęknęła zaskoczona. Spojrzałem w jej piwne, wystraszone oczy. 
- Twierdzisz, że zależy mi na Caroline? - zapytałem kpiąco. - Kotku, musisz wiedzieć, że to tylko zabawa. Gdybyś żyła na tym świecie tyle co ja, to z nudów posunęłabyś się do wielu rzeczy. Ja postanowiłem zabawić się słodką Caroline. - powiedziałem zniżając głos do czarującego. Bez wahania wpiłem się całą siłą w wargi wilkołaczycy. Dziewczyna sapnęła ze zdziwienia, po chwili odwzajemniając mój pocałunek. Szarpnąłem nią przez co wylądowaliśmy na łóżku w mojej sypialni. Całowałem ją co raz to brutalniej, ale nie stawiała oporów.
Przyciągnęła mnie do siebie przez co nasze ciała nie dzieliły już żadne, zbędne centymetry. Rozerwała moją koszulę, a z tej zostały tylko strzępki. Nie pozostałem jej dłużny i tak samo postąpiłem z jej sukienką, przez co bruntka, która pode mną leżała znajdowała się w samej bieliźnie. Zacząłem zjeżdżać z pocałunkami do stanika, który pod wpływem pożądania rozerwałem zębami i rzuciłem w kąt pokoju. Zdjąłem szybko spodnie i nim się obejrzałem, Hayley zamieniła nas miejscami. Dziewczyna w ekspresowym tempie pozbyła się dołu, a następnie wczepiła się w moje wargi, próbując być równie brutalna i władcza co ja. Uśmiechnąłem się pod nosem i zamieniłem nas miejscami, przez co piwnooka była przeze mnie przygnieciona do łóżka i trzymana za nadgarstki. Brunetka przyciągnęła mnie do siebie, i po niespełna minucie wszedłem w nią szybkim i zdecydowanym ruchem złączając nasze ciała w jedność...

________________________________________________________________________________
ZAPRASZAM DO SZABLONIARNI,W KTÓREJ MAM STAŻ! :D. Jeśli chcecie się pośmiać to śmiało! ^^ Zapraszam! Liczę na pozytywne i konstruktywne komentarze :) Prowadzę go razem z koleżanką, dlatego śmiało, wchodźcie, jest możliwość zamówienia zwiastuna. Piszcie co sądzicie :>

http://mysweetgraphic.blogspot.com/







8 komentarzy:

  1. O jaaa... :(
    Nie wiem co mam napisać... Jak tak można :( Klaroline wróć !
    Klausa zachowanie okropne, złe, beznadziejne ! Cwana Hayley i jej drażniące cwaniackie uśmieszki.
    Mam nadzieję, że ten blog będzie o Klaroline, a nie Caroline i Kolu, przy tym Klausie i Hayley.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie :) Wszystko może się różnie potoczyć, ale pamiętajmy że blog jest o Klaroline. Nie o Klayley, nienawidzę ich xD.

      Usuń
  2. Dobra, ej... Czy tylko ja liczyłam na dziki seks w lesie Kola i Caroline? xD Tak, chyba tylko ja. Ech. Teraz nie wiem, czy cieszę się, że tego nie zrobili, czy może to źle? W końcu znowu osoba, która zostanie zraniona będzie Caroline. Cholera. Głupi Klaus. Głupi, głupi, głupi. Zawsze coś odwali. Ta Hayley też się puszcza na prawo i lewo. :/ Powiedziałabym: oboje siebie warci. I tyle. Za to Kol i Caroline są słodcy. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, radości i miłego tygodnia. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko nie Hayley .. : ( Wystarczy, że muszę oglądać ją w TO. Ale co do sceny to dobrze Ci wyszła. Liczę na dalszy rozwój sytuacji Kol-Caroline-Klaus :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg nawet nie masz pojęcia jak się stęskniłam za Twoim opowiadaniem xD Caroline i Kol są the sweetest couple ever i powoli zaczynam mieć dylemat czy w Twojej opowieści kibicować Klaroline czy... nie wiem jak to nazwać więc powiem zwyczajnie: Caroline i Kolowi :P Polubiłam Hayley w TO i to nawet bardzo, ale nie zmienia to faktu, że ona się wszędzie wetknie gdzie jej nie proszą, w dodatku raniąc innych grrr biedy Care. Jak się dowie to... oh :( </3
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział do siebie. Liczę na Twoją opinię :)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey! Masz wspaniałe opowiadania.
    Ps. Mogłabyś mi zrobić szablon z Zaynem Malikiem i Ariandą Grande ?? Proszę

    OdpowiedzUsuń
  7. wowoww! boski rozdział masz na serio talent! jak chcesz wpadnij do mnie http://angelinbluejean.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy