1 maja 2014

Rozdział 11 - 4x13 - "Nagle zrobiłem się widzialny?"

Witajcie! Przepraszam was za moją nieobecność, nie musicie się martwić, wenę mam, i nie zamierzam was zostawiać! :D. Będziecie się musieli ze mną pomęczyć, przewiduję, że rozdziałów będzie więcej niż 60. Przynajmniej tyle zamierzam napisać, mam nadzieję że z 4 lata z wami tutaj pobędę (pewnie i więcej!) :D. Dziękuje wam za to że czytacie, bez Was nie miało by to wszystko najmniejszego sensu :).  Rozdział taki nijaki, wcale mi się nie podoba, jest do bani ;//. Ale mam nadzieję że jakoś to przebolejecie, postaram się Wam to zrekompensować w nowym rozdziale :) 

Zapraszam na mojego bloga! :>

http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/


*Klaus*


Gdy dotarliśmy we wyznaczone przeze mnie miejsce, odwróciłem się od moich towarzyszy. Miałem ochotę zadać im cierpienie, ale nie takie "banalne" jak wgryzienie się w tętnice i wysuszenie z krwi. Tortury. Podszedłem do chłopaka, który stał przerażony obserwując każdy mój ruch. 
- Widzisz swoją muzę? - zapytałem wskazując skinięciem głowy na przerażoną dziewczynę. Chłopak kiwnął głową, na znak że widzi. - Będziesz ją gonił, dopóki się nie zmęczy. - powiedziałem klepiąc go po ramieniu i uśmiechając się przy tym. Potem podszedłem do dziewczyny, która przyglądała nam się. Płakała. Delikatnie ująłem jej podbródek, by spojrzała mi w oczy.
- Nie płacz kochanie. Po prostu uciekaj, najszybciej jak potrafisz. - szepnąłem i odsunąłem się od niej na tyle by mieć ich obojga w zasięgu wzroku.
- Ale pamiętajcie o jednym. Nie możecie przekroczyć granicy lasu. - uśmiechnąłem się i w wampirzym tempie wskoczyłem na drzewo by mieć lepszy widok na dwójkę śmiertelników. 

***

Widziałem jak dziewczyna biegnie ile sił w nogach. Słyszałem jej puls i urywany oddech z odległości kilkuset metrów. Miała dobrą kondycję, bo przebiegła sto pięćdziesiąt metrów bez zatrzymywania się. Chłopak również nie był gorszy zawodnikiem. Nagle dziewczyna przewróciła się o wystający korzeń drzewa. Zaczęła płakać i czołgać się do pobliskich krzaków. Niestety, chłopak pochwycił jej upadek jak i miejsce schronienia, po czym bez skrupułów zaczął okładać ją pięściami. Owszem, kobiet się nie bije, nie pochwalam tego, ale to tylko nędzny, nic nie warty człowiek. Co to za różnica jak będzie o jednego mniej? Nagle krzyki i prośby o życie ucichły. Dziewczyna zemdlała, dlatego postanowiłem ze skoczyć z wysokiego świerku. W mgnieniu oka znalazłem się przy dwójce. Chłopak wciąż okładał brunetkę pięściami. Odepchnąłem go dość mocno, bo uderzył o co najmniej pięć drzew, łamiąc je przy okazji. Wolnym krokiem szedłem w kierunku dziewczyny, by zakończyć jej cierpienie. Bez większego problemu wgryzłem się w tętnice, przez co dziewczyna oprzytomniała, wydając z siebie głośny ryk. Wgryzłem się mocniej, czując jak powoli uchodzi z niej życie. Nie usłyszawszy jej pulsu, rzuciłem bezwładne ciało na ziemie. Oblizałem wargi, rozkoszując się resztkami słodkiej cieczy. Otrzepując ubranie ruszyłem w stronę nieprzytomnego mięśniaka...

*Kol*

Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Spodobała mi się ta mała blondi Caroline. Ona nie jest zwykłą blondynką. Nie jest pustą lalą, z tapetą na twarzy, tylko ładną, miłą, dziewczyną, która jak zajdzie potrzeba potrafi dokopać, oczywiście nie pomijając faktu, że jest wampirem. Młodziutka, jeśli chodzi o wampiryczny wiek, ale za to silna, a ma dopiero może z rok? Jest waleczna, odważna, a przy tym delikatna. Nikowi się podoba. Ba! Jest nią zauroczony! Świata po za nią nie widzi! I tu powstaje problem... Jeżeli będę z nią flirtować, to prędzej czy później spędzę kolejne kilkaset lat ze sztyletem w trumnie. A tego bym nie chciał. Tkwić w nicości, przez ponad wiek..gdzie nie masz się do kogo odezwać, nie możesz się nawet napić szkockiej, czy prosto z żyły. Jedyne co Ci pozostaje to obserwacja. Obserwacja swoich bliskich "z góry". Możesz bezkarnie ich wyśmiewać, patrzeć jak się błaźnią, popełniają błędy, ale nie możesz nawiązać z nimi żadnego kontaktu. Ech, co to za życie, kiedy musisz uważać na swojego braciszka, który w każdej chwili może ci wbić sztylet w serce? Do dupy. Ja...ona...chyba mi się spodobała. Pierwszy raz, po tylu latach, moje martwe serce dostaję drgawek, gdy widzi Caroline. Śmiesznie to brzmi, ale tak jest.. Kompletnie nie wiem co z tym fantem zrobić.

*Caroline*


Wstałam rano wypoczęta i chętna do życia jak nigdy. O dziwo, nie przyśnił mi się żaden koszmar, tylko...Kol? Coś.. między nami zmieniło się. Nie traktuje go już jak wroga, tylko jak znajomego? kolegę? Sama nie wiem, to dość skomplikowane. I jeszcze ta sprawa z Klausem. Nie rozmawiałam z nim dłużej niż minutę przez ostatnie dni. Trzeba to w końcu wyjaśnić. Mam dość tego dąsania się. Gdy wyjaśnię sobie z nim wszystko, zajmę się Tylerem. Muszę się dowiedzieć czy to prawda. Przelotnie spojrzałam na kalendarz, który wisiał koło łóżka. Super! Za dwa dni kończy się przerwa w szkole..A ja nie napisałam referatu z historii. Świetnie! Kończąc poranną toaletę, ubrałam się w krótkie spodenki jeansowe, szarą bokserkę, a na to założyłam niebieską koszulę z długimi rękawami. Postanowiłam jej nie zapinać, a pozostawić luźno, by widać było bluzkę. Do tego założyłam czarne sandałki na płaskim obcasie. Na szyi zawiesiłam srebrny wisiorek w kształcie serduszka. Tandetna pamiątka po tacie. Dostałam go na czternaste urodziny, ale postanowiłam go założyć. Ubrana byłam "jak nie Caroline" ale dzisiaj zależało mi na luzie, nie chciałam się jakoś specjalnie ubierać. Chwytając Cha Che wyszłam z domu obierając dobrze znany mi kierunek: "Grill". Liczyłam na to że spotkam tam hybrydziego dupka, z którym chcę się pogodzić. Westchnęłam. Lepiej mi idzie obrażanie i nienawidzenie go, niż przyjaźń z nim czy sama konwersacja. Ale muszę go przeprosić, moje sumienie nie daje mi spokoju. W głowie układałam scenariusz rozmowy z Klausem. "Dasz radę Caroline! Przepraszanie to pestka! Powiesz mu że nie potrzebnie tak na niego naskoczyłaś, jest ci głupio, bo on chciał Ci pomóc, a ty się na niego wydarłaś. I po sprawie!" - Dlaczego, gdy o tym myślę, wydaję się być to takie łatwe, choć dobrze wiem, że w rzeczywistości wcale takie nie jest? Gdy weszłam do Grilla, otumanił mnie zapach alkoholu wymieszanego z perfumami. Nienawidziłam tego, ale ten "odór" nadawał klimatu temu miejscu. Gdyby pachniało tutaj fiołkami, to całą atmosfera jaką jest otoczony ten bar, prysła by niczym bańka mydlana. Usiadłam przy stoliku, w którym od lat siadamy z Eleną, Bonnie i Mattem. Teraz doszli do niego Stefan i Damon. Zawsze siadamy w tym miejscu, i obmyślamy plany, strategie, by zgładzić przeciwnika takiego jak: Katherine, Klaus, czy łowcy z bractwa pięciu. Po chwili spostrzegłam Matta, którzy szedł w moją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. Ten chłopak zawsze był pełen optymizmu, skąd on go czerpał?
- Caroline! Hej, dawno się nie widzieliśmy, co porabiasz? - przywitał mnie przytulając się do mnie i klepiąc po plecach jak miał to w zwyczaju. 
- Wszystko w porządku, po staremu.  Niebezpieczeństwo za rogiem, życie bliskich w zagrożeniu. Normalka. - powiedziałam uśmiechając się. Chłopak na moje słowa zaśmiał się nerwowo drapiąc się po karku. Gdybym kiedyś tak powiedziała, to by mnie wyśmiał i uznał za wariatkę. Ale teraz, gdy koszmary z naszych snów są prawdą, to śmieję się, ale tylko dlatego że nie wie co innego ma zrobić. Płakać? To nie w jego stylu. 
- Co zamawiasz? - zapytał zmieniając temat. 
- Colę z lodem. 
Uśmiechnął się i poszedł za bar. Postanowiłam sięgnąć po telefon, by zadzwonić....zadzwonić do Tylera. A przynajmniej spróbować, bo nie odbiera, nie odpisuje na żadne moje wiadomości. Wpisałam jego numer z pamięci, po czym wzięłam głęboki wdech i kliknęłam zieloną słuchawkę. "Przepraszamy wybrany numer jest nieosiągalny" Westchnęłam i wyłączyłam telefon. "Nie panikuj, tylko nie panikuj. Pamiętaj po co tu przyszłaś, z resztą, miałaś nadzieję że tu go spotkasz." - szeptał głosik w mojej głowie. Pierwotny rozejrzał się po pomieszczeniu, w
końcu nasze spojrzenia skrzyżowały się. Uśmiechnął się lekko i ruszył w moją stronę. Odruchowo spuściłam głowę do szklanki, a później w telefon, by móc się czymś zająć. Przełknęłam ślinę, widząc jak Klaus usiadł na przeciwko mnie. Podniosłam głowę do góry, i uśmiechnęłam się lekko. Jego szaro niebieskie oczy przyglądały mi się badawczo, czułam się, jakby wywiercał mi dziurę w mózgu i prześwietlał wszystkie myśli.
Nagle ktoś wszedł do baru. Odwróciłam głowę i zobaczyłam kogoś, kogo teraz obawiałam się najbardziej. Klaus.
- Hej - rzuciłam, czując jak na mojej twarzy wyrastają dwa, o kolorze buraków rumieńce.
- Witaj, kochana. Nagle zrobiłem się widzialny? - syknął jadowicie. Jego oczy wpatrujące się we mnie zrobiły się chłodne. Zdenerwował się. Wiedziałam że tak będzie.. zacisnął szczękę. To było dla niego takie charakterystyczne... Od kiedy znam tak dokładnie mimikę twarzy Klausa?! Co ze mną nie tak? 
- Chciałam Cię przeprosić. Za wszystko. Chciałeś mi pomóc, a ja na ciebie naskoczyłam. I jeszcze ta sprawa z Tylerem... po prostu przepraszam. - ostatnie słowa niemal wyszeptałam. Rysy twarzy pierwotnego zelżały, a przerażający chłód w oczach znikł, zastępując go szokiem. Czy to takie dziwne że go przeprosiłam? Po chwili przybrał maskę obojętności. 
- Nie przejmuj się kochanie. Już dawno zapomniałem o naszej małej sprzeczce. Jak się czujesz? - zapytał wymijająco uśmiechając się delikatnie. Westchnęłam przyglądając mu się badawczo. Dobrze wiedziałam że udaję, czuje się urażony, ale próbuje to ukryć pod maską obojętności, co muszę przyznać nieźle mu wychodzi. Nie dziwię się. Po ponad tysiącu lat życia, może uczyć się wszystkiego. 
- Klaus. Mnie nie okłamiesz, widzę że wciąż jesteś urażony.  - odparłam pochylając się nad stolikiem i przyglądając mu się. Hybryda zaśmiał się melodyjnie i przybliżył się w ten sam sposób co ja. Tylko że w jego oczach nie było pytania jak w moich, w jego szaro niebieskich oczach były iskierki. 
- Nie, nie jestem. Powiedz mi, dlaczego nie chciałaś wypić mojej krwi? - uśmiechnął się lekko, a później całkiem spoważniał. Zaskoczył mnie tym pytaniem. 
- Dobrze wiesz dlaczego - warknęłam wracając do poprzedniej, bezpiecznej pozycji. Klaus postąpił tak samo, a na jego twarzy zagościł ledwo zauważalny dla ludzkiego oka przebiegły uśmieszek. 
- Caroline, na prawdę nie wiem, aczkolwiek chętnie się dowiem. - odparł uśmiechając się. Ta cała sytuacja go bawiła! 
- Dobrze wiesz, że wymienianie się krwią z innym wampirem jest intymne. Masz odpowiedź. Właśnie dlatego. - wycedziłam cicho przez zęby. Po chwili ujrzałam zdziwionego Matta, który szedł w moją stronę z szklanką coli. 
- Proszę, Car. - postawił szklankę na stole, odwracając się na pięcie, by przyjąć zamówienie u jakiejś dziewczyny. Sięgnęłam po szklankę i pociągnęłam z niej łyk. Czułam palące spojrzenie pierwotnego na sobie. Nagle zadzwonił telefon. Moje wybawienie - pomyślałam sięgając do torebki.
- Tak? 
- Witaj Caroline. Dzwonie by upewnić się, że nasze spotkanie jest wciąż aktualne. - przywitał mnie pogodny tembr głosu Kola. Spojrzałam ukradkiem na Klausa, który nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z naszej rozmowy. 
- Hej, Kol. Tak, raczej tak. Tylko wieczorem. Żadnego baru, alkoholu, od trzech dni piję i mam dość. - przywitałam się z nim, od razu stawiając sprawę jasno.
- Haha, niech będzie. Coś wymyślę.  - odparł śmiejąc się do słuchawki telefonu. Uśmiechnęłam się i rozłączyłam. Spojrzałam na Klausa. Albo miałam zwidy, albo gotował się od środka. Tylko dlaczego?
- Kto by pomyślał. Ty i mój brat. Jesteście razem? - rzucił kpiąco. 
- Co?! Co ty wygadujesz?! Ja i Kol? Poważnie!? Zaprosił mnie wczoraj do baru, w ramach podziękowania. Nie mogłam odmówić, bo gdy do mnie przyszedł, pomógł mi wyleczyć kaca! Jest w porządku wobec mnie, dlatego zgodziłam się na kolejne spotkanie. Poza tym, dlaczego ja ci się do cholery tłumaczę?! To moja sprawa z kim się spotykam. Tak, pomogłeś mi. Jestem ci cholernie wdzięczna, ale przystopuj! To nie ja dawałam Kolowi mój adres. Miej pretensje do siebie! -  wykrzyczałam i pośpiesznie wstałam zabierając ze sobą telefon. Zatrzymałam się przy drzwiach wyjściowych wystukując numer Tylera. Wyszłam z baru kierując się w stronę parku. W mgnieniu oka znalazłam się przed ławką, która stała nieopodal wielkiej płaczącej wierzby. Kiedy rozejrzałam się po okolicy, oczekując na dobrze znany mi sygnał, zauważyłam że na dworze zaczynało zmierzchać, Po chwili usłyszałam pipczenie i dobrze znanego mi operatora, mówiącego że mam zostawić wiadomość. 
- Tyler...- wyjąkałam. Byłam bliska płaczu. - Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?
Nie odpisujesz na smsy? Potrzebuję Cię. Tęsknie za tobą, tak bardzo tęsknie. - poczułam pieczenie w oczach. Przełknęłam kule w gardle i kontynuowałam. - To wszystko jest chore, bez ciebie...ja..ja nie daje sobie rady. Proszę, wróć do Mystic Falls, a potem coś wymyślimy. Kocham Cię. - wzięłam głęboki wdech i wyłączyłam się. Przetarłam otwartą dłonią czoło. Nagle poczułam podmuch wiatru, odwróciłam głowę w prawo, a serce podeszło mi do gardła. Klaus siedział obok, uważnie mi się przyglądając. Może nie powinnam tak reagować, ale po takich wyznaniach, dziwnie się czułam widząc go, i mając świadomość, że być może wszystko usłyszał. Czułam się niezręcznie.
- Klaus - wyszeptałam odruchowo wycierając policzki. Nie chciałam żeby widział jak płaczę. Nie lubiłam okazywać słabości, wstydziłam się.
- Wiesz, że jeżeli Tyler wróci do Mystic Falls, to nie zawaham się go zabić? - zaczął spokojnie, przyglądając mi się z troską. Nie był zły, martwił się?
Bez słowa wstałam z ławki kierując się w głąb parku. Potrzebowałam spaceru, a za kilka godzin miałam spotkać się z Kolem. Musiałam ochłonąć. Nie zareagowałam na to co powiedział Klaus. Miałam go w głębokim poważaniu.
- Caroline! - krzyknął za mną. Nie słuchałam go. Chciałam się wyłączyć. Nie słyszeć niczego.
- Caroline, porozmawiajmy. - oczywiście ktoś musiał być bardzo namolny.
- Rozmawiamy. - odparłam zdenerwowana nachalnością hybrydy.
- Ale nie tak. To nie jest rozmowa, to kłótnia. Nie chcę się kłócić. Porozmawiajmy. - powiedział wciąż dotrzymując mi kroku. 
Westchnęłam stając w miejscu. Klaus zastąpił mi drogę wpatrując się we mnie uważnie.
- Caroline, to ja przepraszam. Byłem zbyt nachalny ze swoją pomocą. Co powiesz na drinka, u mnie w domu? - zapytał z nieukrywaną ekscytacją w oczach i głosie. 
- Ja...nie mogę. Umówiłam się już z Kolem. - odparłam zmieszana. Nie chciałam go tym zdenerwować czy zranić, ale nie chciałam też wystawiać Kola. To nie w porządku.
Bez słowa odszedł w przeciwnym kierunku. Znowu go zraniłam. Czy ja nie potrafię robić czegoś innego, niż tylko ranić tych, na których mi zależy?! Chwila! Czy ja przyznałam przed samą sobą że zależy mi na Klausie?! 

6 komentarzy:

  1. Oto i jest nowy rozdział na moim ulubionym blogu ! ♥ Piękny, cudowny, wyśmienity xd
    A już myślałam, że pójdą do lasu i będzie ich epicka scena : ( ! Biedny Klaus, tak bardzo mi go szkoda.. mam nadzieję, że Caro się wreszcie opamięta i nie będzie zadawać bólu. A poza tym Caro x Kol ? hmm też fajnie, ale i tak całym sercem jestem za Klaroline. Bynajmniej w tym blogu, było już od początku budowana ich relacja i cudownie się tutaj łączą ♥
    Pozdrawiam
    XOXO.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, zły i niedobry Klaus. O dziwo takiego go lubię najbardziej. :D Dobrze, że w Twoim opowiadaniu jest miejsce na coś takiego, jak krew, agresja i wampiryzm. Ogólnie jest bardzo dobrze, jestem zadowolona (oprócz długości, ale krótsze rozdziały każdemu przecież się zdarzają! :D).
    Aww. Kol zakochał się w Carci. *o* Słodkie, hahah. :D Poza tym, oglądałam sobie dzisiaj 9x20 SPN i taki dziadziuś sobie wchodzi do jakiegoś gabinetu. Stwierdzam, okej, pewnie zaraz ktoś go zabije xD I NAGLE JEBUT! Kurna, zamienił się w Nathaniela! Ja myślę. O MATKO. Idę płakać, hahah. Jaki miałam zaciesz, to szok. :D Ostatnio Nate jest we wszystkich moich ulubionych serialach (oprócz TO :/). No i ogólnie to się cieszę, chociaż nie mam pojęcia czemu Ci to mówię. Hahah. :D Wybacz, wróćmy do tematu. xD
    No to tak. Bardzo chciałabym zobaczyć choć jedną romantyczną/chemiczną/erotyczną/śmieszną/nieważne scenę Care i Kola. *o* Jakoś tak polubiłam ich razem. Taka lekka odskocznia. W ogóle Caroline wydaje się być taka szczęśliwa przy nim, co przy Klausie niestety jej się nie udaje. :( Wiem, jestem zła, moje zachcianki są złe, ale no co. xD Zresztą... co napiszesz będzie dobrze! :D
    Ach. Tak poza tym to myślałam, że między Klausem i Care będzie dobrze, a tu bam. Ale głupi zrobił pytając ją. Przecież doskonale wiedział, że umówiła się już z Kolem! Zrobił to specjalnie, na pewno! Chciał sprawdzić, kogo Caroline wybierze. :( I Care dobrze zrobiła, mimo że zraniła Klausa. :p
    Rozdział jest baaardzo, baaaardzo, [...] baaardzo, baaaardzo fajny! I jeśli kolejne 50/60/100/150 mają być też takie super (a na sto pro będą, to mogę Ci obiecać :D), to ja zostanę z Tobą nawet do mojej emerytury! :D Rozdział "przebolałam" bardzo przyjemnie. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, deszczu i burz, wesołej i świetnej majówki no i więcej wszystkiego co chcesz. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham twój blog dlatego nominuje cię do Liebster award (http://battle-of-destiny-tvd.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html)

    OdpowiedzUsuń
  5. Woow:> sprawa Klaus-Caroline-Kol robi się coraz bardziej poważna... Czy ja dobrze rozumiem? Klausowi zależy na Caroline, jej zależy na Klausie, ale lubi też Kola, któremu się podoba, ale on boi się Klausa, który jest na niego wściekły za podrywanie Care? omg napisałam to :O
    Tak wspaniale piszesz że aż odczuwam wszystkie te emocje, które czują bohaterowie... Ale nie chciałabym być w sytuacji Care, bo cokolwiek on by teraz nie zrobiła (ah no i jest jeszcze ten idiota Tyler, którego nie cierpię) i tak kogoś skrzywdzi:(
    Ciężkie życie :(
    Grunt, że Caroline się przyznała, że zależy jej na Klausie - za to Cię uwielbiam:) Czekam na następny rozdział, Pisz szybko!
    Pzdr
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. oooo... akcja nabiera tępa !!! :D kocham to !

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy