11 kwietnia 2014

Rozdział 8 - 4x13 - " Za mój powrót do żywych! "

Trzymajcie rozdział 8. Uff, 00:08 po 12 ale się uwinęłam! :) Hehehe, zabieram się za pisanie Steleny, Klaroline (drugi blog) i być może jutro coś opublikuje ;> Pozdrawiam moich czytelników, zapraszam do komentowania! 


*Klaus*


Po kilku minutach znaleźliśmy się w domu. Nic się nie zmieniło, oprócz tego że salon był czysty i nie było żadnych śladów czy pozostałości po meblach.. Kilka godzin wcześniej salon był doszczętnie zrujnowany. Zawdzięczałem to moim pokojówkom. Kol ciężkim ruchem rzucił się na sofę, która pochodziła z drugiej połowy XIX wieku. Idealnie wpasowywała się w kolory całego salonu. Nadawała unikalny klimat, była dobrze zachowana, dlatego od razu upomniałem mojego braciszka żeby uważał.
- Kol, ta sofa jest na prawdę starej daty. Oszczędź ją. - warknąłem popijając bourbona. 

- Nik, braciszku, nie jęcz. Zaraz przyjdę, idę po jakieś panny. - zarządził puszczając mi perskie oko i zniknął. Przewróciłem teatralnie oczami i poszedłem po alkohol. Z pełnym ekwipunkiem wszedłem do salonu. Już z kuchni dobiegały mnie odgłosy jakiś panienek, z którymi zabawiał się Kol i głośna muzyka. Zastałem w nim mojego brata, który karmił się jakąś brunetką. Głośną muzykę było słychać w całym domu jak i kilometr od rezydencji. Do tej pory zastanawiam się jak współcześni ludzie mogą tego słuchać. Co raz bardziej utrzymywałem się w przekonaniu, że ludzka ewolucja cofa się do czasów paleolitu..
- Szybko się uwinąłeś. Rozumiem że jeszcze nie zaspokoiłeś żądz, kobiety do ciebie lgną. - rzuciłem sarkastycznie.
- Klaus, odpręż się, i częstuj wyśmienitymi dziewczynami. Która pierwsza? - zapytał gestem dłoni wskazując na piątkę dziewczyn, skąpo ubranych, siedzących na przeciwko mojego brata. 
Nie mogłem mu odmówić, dlatego spojrzałem filuternie na blond-włosą dziewczynę. Zaśmiała się pod nosem, dlatego postanowiłem bez żadnych, większych, zabiegań ułożyć ją wygodnie na swoich kolanach. Pozwoliłem sobie odsunąć długie, proste i jasne niczym promienie słońca włosy na lewy bark przybliżając się do ucha nieznajomej. Czułem jak dziewczyna zadrżała pod moim dotykiem, dlatego drugą, wolną ręką oplotłem ją w biodrach przyciągając ją ku sobie. Dziewczyna nie była brzydka, dlatego ja jako mężczyzna reagowałem na jej kształty jak każdy normalny facet. Jej puls przyśpieszył, a ciało przeszło kolejną fale dreszczy, które powodowały że moje zmysły szalały. Blondynka wcale nie ułatwiała mi zadania, ponieważ sprawnie kręciła biodrami, co tylko potęgowało moją erekcję i podniecenie.
- Jak masz na imię kochanie? - zapytałem szepcząc uwodzicielsko.
- M-Maggie - wyjąkała. Kątem oka dostrzegłem na jej prawym policzku ogromny rumieniec.
 Uśmiechnąłem się łobuzersko i spojrzałem na mojego młodszego brata. Jak na zawołanie oderwał się od swojej ofiary i zawołał:
- Za mój powrót do żywych! - uśmiechnął się przy tym szeroko i ponownie zatopił kły w brunetce. Nie pozostając w tyle również postanowiłem wgryźć się w tętnice uroczej Maggie, ale przed tym szepnąłem jej do ucha. 
- No cóż kochanie, miło było Cię poznać, ale nasza znajomość tutaj się kończy. - dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ jej ciało przeszła fala bólu, a z jej gardła wydobył się przeraźliwy ryk. Nie zważając na to, jeszcze mocniej oplotłem w pasie zielonooką, wysysając resztki jej duszy. 


*Caroline*





Siedząc w domu leżałam w swoim pokoju na łóżku i patrzyłam się nieobecnym wzrokiem w sufit. Rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Czy to co mówił Klaus było prawdą? Czy mogę mu ufać jeśli w grę wchodzi Tyler? A może po prostu chciał mi się odgryźć tak jak u niego w domu?
Zresztą i tak już to zrobił. Miliony pytań bez odpowiedzi błądziły po mojej głowie. Nie wiem co było gorsze. Myśl o tym że twój chłopak zabawia się z puszczalską likantropką w górach, wieść że pokłóciłam się z Klausem o dzielenie się krwią, czy to że dzisiaj zaatakowałam i o mały włos nie zabiłam niewinnego człowieka, który myślał że przybyłam mu z pomocą? Zdecydowanie wszystko na raz. Wyczołgałam się z łóżka i zeszłam na dół do kuchni po jakiś alkohol, który uciszy moje chaotyczne myśli i pozwoli mi się odprężyć. Tak jak przewidziałam w dolnej szafce pod zlewem stała szkocka i bourbon. Cała mama. Tylko ona trzyma alkohol z detergentami. Dla odmiany sięgnęłam po szkocką i znów ruszyłam na górę. Podeszłam do komody i włączyłam moją wieże. Wskoczyłam na łóżko, opierając się o wezgłowie łóżka odkręciłam butelkę i pociągnęłam z niej spory łyk. Przymknęłam oczy delektując się złotym trunkiem który rozlewał się po moim gardle, zostawiając po sobie palące ślady na moich kubkach smakowych. W tle leciała moja ulubiona piosenka Arctic Monkeys - Why'd only you call me when you're high? Zawsze gdy było mi źle to jej słuchałam, przeważnie jak nikogo nie było w domu. Moje myśli zmieniły tor. Kompletnie zapomniałam o Elenie! Sięgnęłam po telefon i zaczęłam pisać SMS'a:

Hej! Jak tam wieczór spędzony z Jer'em i Jenną? Mam nadzieję że nie bolą was brzuchy. Założę się o kolejkę bourbona że zjedliście całe jedzenie jakie mieliście w domu, plus obrobiliście całe Mystic Falls ;). Pozdrów i wycałuj ich ode mnie. 
Całuję, Caroline. 
P.S To nie oznacza że nie pamiętam o waszym występku z przed kilku dni. 

*wyłącz piosenkę*


Odłożyłam telefon na półkę i jednym sprawnym łykiem wypiłam całą butelkę. Nie pamiętam nawet kiedy oddałam się w objęcia Morfeusza..
Szłam ciemnym, mrocznym lasem przez wydeptaną dróżkę. Szłam i szłam, czułam się jakbym robiła kółka, ponieważ wydawało mi się że co chwile mijałam to samo miejsce. A może mi się zdawało? Sama nie wiem.. Usłyszałam jakieś pojękiwania. Zaśmiałam się pod nosem, bo pomyślałam że to jakaś parka zakochanych po uszy licealistów oddaję się sobie w krzakach. Lecz zmieniłam zdanie, gdy stękania przerodziły się w umiarkowane krzyki, a z pośród jęków kobiety, która prawdopodobnie dochodziła do granic przyjemności, wyłapałam jedno, bardzo dobrze znane mi imię: "Tyler!" Stanęłam jak słup soli i przysłuchiwałam się dalej z rozdziawioną buzią. W Mystic Falls jest co najmniej z pięćdziesięciu Tylerów, dlatego od razu uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. "Caroline, wariujesz! Tylerów jest pełno, skąd wiesz że tu chodzi akurat o twojego?" Skarciłam się w myślach. Nie zwracając na nich uwagi szłam dalej przez gęsty, ciemny las w środku nocy bez najmniejszego celu, gdy nagle usłyszałam coś co sprawiło że moje włosy stanęły dęba. "Oh Hayley! O tak!" - krzyczał mężczyzna w ekstazie. - Czy to nie był przypadkiem Tyler!? - krzyczał podejrzliwy głosik w mojej głowie. Ostrzegawcza lampka w mojej głowie od razu się zapaliła, a ja biegiem skierowałam się w ich stronę. Schowałam się za dużymi krzewami, dlatego nie mogli mnie zobaczyć. Przyglądałam się dwójce stojącej pod drzewem, ale jak na złość, nie mogłam wyostrzyć obrazu. Dlaczego w tak ważnej dla mnie chwili, jeden z moich zmysłów musiał nawalać? - przewróciłam oczami. Nasłuchiwałam dalej. Głos zabrała jego kochanka, która kilka sekund temu doszła pod wielkim dębem. - Jak romantycznie. - skwitowałam kąśliwie. 
- A nie mówiłam że dziki seks w lesie jest o wiele lepszy niż ten w domu? Wilkołaki uwielbiają spędzać czas na dworze, nie mówiąc już o tym w jaki sposób lubią go wykorzystywać.... - powiedziała zadziornie dziewczyna śmiejąc się cicho. 
- W tym mieście ostatni raz robimy to w lesie. Przyjechaliśmy po moje rzeczy, później spadamy jak najdalej stąd. To było ryzykowne. Klaus jest w Mystic Falls. Skąd wiesz że już nie wie o tym że tu jesteśmy? - zapytał. 
- Ryzykowne, ale jakże podniecające! - zawyła w stronę księżyca i zaśmiała. Chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć, bo dziewczyna przerwała mu namiętnym pocałunkiem. 
Wychyliłam się zza drzewa i zamarłam. Moje serce rozleciało się na miliard, jak nie bilion kawałeczków. To naprawdę był Tyler. On i Hayley. W lesie. Uprawiali seks. Mój chłopak mnie zdradził. - powtarzałam w kółko. Nie wytrzymałam i wyszłam z ukrycia idąc w stronę dwójki zakochanych.
- Tyler!? - krzyknęłam w ich stronę. Na próżno. Stali tam zajęci sobą jakby mnie nie słyszeli ani nie widzieli. - Dziwne. - pomyślałam.
- Hej! Ja tu jestem! Co tu się do cholery dzieje!! - wykrzyczałam w ich stronę. Znowu nic. Tym razem odezwał się Tyler.
- Chodźmy. Im szybciej się spakujemy, tym szybciej opuścimy to miejsce. - powiedział obejmując Hayley w pasie. Ruszyli wolnym krokiem zapewne w stronę domu Tylera.
Stałam bezradnie i patrzyłam się w miejsce w którym jeszcze stali. Nie wytrzymałam i upadłam na kolana wydając z siebie przeraźliwe wycie. Pełne bólu, rozpaczy, złości, bezsilności. Z każdym zaczerpnięciem powietrza mój dźwięk przechodził o oktawę wyżej. Nie zważałam na to że pobudzę wszystkich leśnych mieszkańców i pół Mystic Falls.
Nie obchodziło mnie już nic, odcięłam się od świata rzeczywistego zatapiając się w smutku i rozgoryczeniu. A jednak Klaus miał rację w sprawie Tylera. Zdradzał mnie z Hayley i to pewnie nie jednokrotnie. Na samą myśl o moim chłopaku wykrzykującym imię tej likantropki podczas seksu, zawyłam jeszcze głośniej i donośniej. Znowu to uczucie. Poczułam dobrze mi znane swędzenie na karku, ktoś mnie obserwował. Nie wytrzymałam i wybuchłam.
- Czy to jakiś pieprzony żart!? - krzyknęłam wciąż siedząc na ziemi. Wstałam cała zapłakana, cicho łkając by spojrzeć na swojego obserwatora.
- Co do... Klaus? - zapytałam przerażona. Co on tutaj robił? 
- Spokojnie kochana, nie płacz. Nie marnuj łez na tego szczeniaka. - podszedł kilka kroków bliżej mówiąc spokojnym głosem. W jego niebieskich oczach dostrzegłam troskę i chęć opieki? Od kiedy Klaus przejawia dobre, ludzkie uczucia? Jestem załamana i skołowana. To dlatego zaczynam widzieć rzeczy, których nie ma. Może jego też tu nie ma? Może to moja chora wyobraźnia? - usilnie próbowałam sobie przetłumaczyć to co widziałam, czy też nie widziałam. 
- Tyler. On Cię zdradził Caroline. - zaczął zatrzymując się jakby się wahał. Spojrzał na mnie i kontynuował. - Wtedy w parku mówiłem prawdę. Trwało to od dłuższego czasu. - powiedział patrząc uważnie w moje oczy, czekając aż się odezwę. 
nie patrzcie na usmiech caroline :D

- Od... - nie zdążyłam zapytać gdyż Pierwotny ponowił swój monolog.
- Wiesz mi lub nie, ale ja nigdy bym Cię nie skrzywdził w ten sposób. Nie mógłbym, zbyt wiele dla mnie znaczysz, moja droga. Ja nigdy Cię nie skrzywdzę. Tylko mi zaufaj, Caroline. - powiedział szepcząc czule i gładząc mnie opuszkami palców po policzku.. Nawet nie zauważyłam jak bezpieczna, dzieląca nas odległość w zastraszającym tempie zmalała, powodując dziwne uczucie w moim podbrzuszu. W jego słowach można było wyczuć szczerą prawdę... A może chciałam żeby to była prawda? Dzieliło nas kilka centymetrów. Bałam się. Pod jego delikatnym, drażniącym moją skórę dotykiem drżałam. Jego chude, długie palce zostawiały po sobie ślady w postaci małych iskierek, które rozpalały moją skórę zostawiając po sobie ogniste ścieżki. Stałam tak i nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle Klaus przybliżył się, całując przy tym mnie w policzek. Przymknęłam oczy wdychając łapczywie powietrze. Gdy je ponownie otworzyłam, nikogo już nie było. Zostałam tylko Ja, i świadomość że moja pierwsza miłość zdradziła mnie z zdziwczałą wilkołaczycą....
Obudziłam się zalana potem dysząc przy tym jakbym przebiegła dwa maratony. - Co to do cholery było!? - krzyczałam w myślach. Żeby ten sen nie okazał się proroczym. Oby Klaus kłamał, a co jeśli w ogóle tego nie zrobił? Wciąż siedząc w łóżku i myśląc o dziwnym śnie w mojej głowie, tak jak w kreskówkach, zaświeciła biała lampka, która oznaczała: "Bingo!" Do głowy wpadła mi jedna myśl. W zasadzie to myśl o pewnej osobie. Myśl, o wysokim, dobrze zbudowanym ale nie napakowanym mężczyźnie. Wampirze. Blondynie o niebiesko-szarych oczach, które potrafiły patrzeć na mnie tak jak żadne inne. Myśl o Pierwotnym, a uściślając - Hybrydzie. Klaus! Ten dupek grzebał mi w głowie! Zaszczepił  wymyślony przez siebie sen. Po raz drugi! 
- O nie! - warknęłam. pod nosem. W mgnieniu oka wyskoczyłam z łóżka jak torpeda podbiegając do komody i wyjmując z niej ubrania. Lecz gwałtownie mój zapał przygasł. Chciałam do niego iść i wygarnąć mu co o nim myślę. A zwłaszcza dowiedzieć się czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Tylko po co? Nie chciałam go widzieć, nie po tym co mi powiedział. Zrezygnowana, wciąż w małej rozsypce po śnie, który był zbyt realistyczny jak na pozór głupią fazę ren, zeszłam schodami w dół kierując się do kuchni. Pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu progu dość dużego pomieszczenia w jasnych kolorach to skierowałam swoje nogi w stronę lodówki. Sięgnęłam do niej po dwie torebki z krwią które wypiłam do dna i wrzuciłam do kosza. Mamy znowu nie było w domu. Mijałyśmy się. Tęskniłam. Kiedy ja kładłam się spać, ona przychodziła do domu. Natomiast, kiedy ja wstawałam, ona szła do pracy. I tak w kółko. Ta monotonia była irytująca. - Muszę to zmienić. - z nowym postanowieniem skierowałam się do salonu. Nie zdążyłam nawet usiąść na kanapie, ponieważ ktoś niecierpliwie pukał w drzwi oczekując aż mu je otworzę. Kogo do cholery niesie? 

*Kol*



Impreza, który wspólnie z Nikiem zorganizowaliśmy, była całkiem całkiem. Powybijaliśmy chyba całą płeć piękną w tym zadupiu. No cóż. Przypomniałem sobie bardzo istotną rzecz. A mianowicie pewną blondynkę, która była po drugiej stronie przez mojego kochanego braciszka który doprowadził do jej śmierci. Dzięki niej znów chodzę po Ziemi i bezkarnie eliminuję ludzki gatunek, mając przy tym sporo frajdy. Czułem nieodpartą chęć podziękowania jej. Jak zupełnie nie ja. Nigdy nikomu nie dziękowałem, zwłaszcza kobietom. To kobiety dziękowały mi za to, że doprowadzałem je na skraj szaleństwa. W przypływie dzikiej, nieopisanej namiętności potrafiły wykrzykiwać różne rzeczy na temat mojej osoby. Czasami takie, które potrafiły mną wstrząsnąć, że przez moje ciało przechodził dreszcz obrzydzenia, pozostawiając przy tym uszczerbek na moim zdrowiu psychicznym, a czasami takie, przez które uśmiechałem się szeroko z czystej satysfakcji. W każdym razie musiałem podpytać Nika. Co jak co, ale on to powinien wiedzieć najlepiej gdzie mieszka ta panna. W końcu za nią latał. Jedyną fajną, jeśli w ogóle można nazwać to fajną rzeczą, którą można było robić po po drugiej stronie, to oglądanie swoich bliskich czy wrogów z góry obserwując ich, wyśmiewając. Obserwowałem naszą całą rodzinkę. Elijah'ę. Najstarszego moralnego, poukładanego brata stukniętej rodzinki Mikaelson. Uparcie dążył do jej zjednoczenia. Ale chyba sobie postanowił zrobić przerwę, bo wyjechał z Mystic Falls w pogoni za Kateriną. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że nie chciał jej zabić. Raczej zabiegać o jej względy. I gdzie ta jego moralność, huh? Wyparowała w ostatniej chwili? A nasza słodka Rebekah? Poczuła mięte do młodszego Salvatore'a. Ciekawe czy z chęci zemsty na słodkiej Elenie, która wbiła jej perfidnie sztylet w serce (za co byłem jej ogromnie wdzięczny), czy dlatego że w latach dwudziestych pomiędzy nimi było coś więcej? W każdym razie szukali razem lekarstwa. Pamiętam gdy śmiałem się jak głupi, gdy okazało się że lekarstwo wzięła Katherine. Mina Rebekhi była bezcenna. Mimo wszystko, dowiedziałem się od Klausa gdzie mieszka jego obiekt westchnień. Zdziwił się gdy wypytywałem go o tą blondi. Ale po dość długiej chwili przełamał się i podał mi adres. 

***

Stałem pod dość dużym domkiem, mało różniącym się od innych. Jedyne co się w nim wyróżniało to to, że jego dach był niebieski, a nie czerwony jak reszta. Jak na grzecznego pierwotnego wampira przystało, wszedłem po schodach na ganek i zapukałem w drzwi. Znudziło mi się bycie miłym po kilku sekundach, dlatego moje pukanie, a raczej walenie w drzwi stało się natarczywe i głośne. Chwilę później ujrzałem skąpo odzianą dziewczynę, która zgrabnym, wyprostowanym ruchem podeszła do drzwi otwierając je. Jej mina machinalnie zrzedła, gdy zobaczyła cóż to za przystojniak stoi pod jej drzwiami. Z resztą, nie dziwie jej się. Gdybym był na jej miejscu i widział Boga seksu to też bym rozdziawił buzię dziękując opatrzności za zesłanie takiego smacznego kąska.


*Caroline*



Nie było mi dane odpocząć po zakrapianej nocy, bo ktoś z idealnym wyczuciem czasu zaczął pukać w drzwi. Po chwili pukanie przerodziło się w natarczywe walenie. Co za nieszczęśnika niesie w moje progi? Podeszłam do drzwi i moja zirytowana mina zmieniła się na przestraszoną. Mój mózg zaczął pracować na wysokich obrotach, myśląc nawet o ucieczce. Otworzyłam drzwi nadal stojąc w progu. Byłam zaskoczona jaki i przerażona.  
- Kol? Co ty tu robisz i skąd wiesz gdzie mieszkam?! - spytałam, a raczej wykrzyczałam.
- Spokojnie kochaniutka, przyszedłem tylko porozmawiać, zaprosisz mnie na herbatkę? Tak się składa że dochodzi siedemnasta. - powiedział zerkając na wyświetlacz telefonu. - Idealny czas, nieprawdaż? - rzucił sarkastycznie

8 komentarzy:

  1. Kurczaki. Porobiło się. xD Dziękuję Tobie z tak dużą dawkę Kola! Ale o tym później, najpierw zacznę od Klausa, którego w przeciwieństwie do Kola było bardzo mało. No, ale co tam. :D Niby był tak krótko, a jednak co za... Klaus! Normalnie normalny, jak zawsze. Znaczy, wiesz! No... taki charakter. Aaa, nie potrafię się wysłowić. xD Wybacz!
    Też tak myślę, że to Klaus grzebał w głowie Caroline, ale czy to możliwe? W końcu Klausio był setki kilometrów... no dobra, trochę przesadziłam... od niej. Chociaż kto wie. Pewnie se tak wmawia, bo boi się przyznać do swojej wyobraźni, HA! Zdemaskowałam ją! :D No nic. Ale biedna jest :( Co ona musi przechodzić przez tego głupiego Tylera, który na sto pro spał z Hayley. UGH. Wredny. :/ Ale scena z Klausem była piękna. Tak się rozmarzyłam, ale niestety wiedziałam, że to tylko sen. :(
    Kol, Ty seksiaku jeden! *o* Ten to kocha się wychwalać, że ojojoj. xD Jestem ciekawa, co on ma do Care, że do niej przyszedł. Wątpię, żeby to były zwykłe podziękowania. :p
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, burz i deszczu, mrocznych klimatów na dworze i... i innych! <3
    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego, że ubóstwiam Twojego bloga, rozdziały są świetne. Cieszę się , że dodajesz gify, które opowiadają danym sytuacją. Dużo Kola = dużo uśmiechu !
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :
    thestorydamonasalvatore.blogspot.com
    klauspierwotnahybryda.blogspot.com
    nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Piszesz bardzo ciekawie :3 czekam na nn :3
    zapraszam do siebie: stand-up-and-fight-never-give-up.blogspot.dk
    :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Caroline i Kol ;333 podoba mi się ;p czekam na next <3 ogólnie nie przepadam za Kolem ;p ale tu go lubię ;3 pisz dalej <3
    zapraszam do mnie i liczę na kom ;3
    http://mydiariespati.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kol! Uwielbiam Nathaniela w każdej postaci więc kocham Cę za to że tu jest!

    No i jest nowa notka, zapraszam serdecznie do czytania i komentowania!
    http://my-world-is-your-name.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej:) Dawno mnie tu nie było i tak jak obiecałam nadrabiam zaległości. Wchodzę i co? Myślałam, że pomyliłam adresy. Ten nowy, piękny szablon trochę mnie zmylił xD Ale muszę Ci powiedzieć, że bardzo pasuje do Twojego bloga i opowiadania.
    Teraz o rozdziale: jak zawsze świetny! Dużo Kola i te przemyślenia Caroline hahahha uwielbiam ją :) Wgl kocham wątki ze snami, więc bardzo miło czytało mi się taki sen jaki miała Care, mogłaby to być prawda ;P
    Zapraszam do mnie na krótką notkę świąteczną, a nowy rozdział już 21 IV :>
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam się podpisać!
      Magenta
      klaroline-love.blog.pl

      Usuń
  7. Świetny rozdział, co prawda zabrakło mi rozmów pomiędzy Caroline, a Klausem, które uwielbiam, ale w pięknym stylu napisałaś sen z czego jestem bardzo zadowolona. I na koniec jeszcze ten Kol jestem ciekawa czego chce od Caroline

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy