10 marca 2014

Rozdział 3 - 4x13 - "Nie płacz kochana, nie był ciebie wart. Ja nigdy cię nie skrzywdzę, Caroline. Zaufaj mi.."



"Każdy ma prawo na odrobinę szczęścia, nawet potwór bez duszy.. "- (wymyślone)

*Klaus*



Stałem jak wryty. Po tym wszystkim co było przed chwilą w domu Gilbertówny. Myślałem że...to co się między nami tam wydarzyło coś na prawdę zmieniło. Łudziłem się przynajmniej że zmieni. Ale czego miałem od niej oczekiwać? Miała rację, Ja i Ona to dwa róźne światy przeczące wszystkiemu. Pozwoliłem jej odejść. Wpatrywałem się ślepo w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stała. Postanowiłem że sprawdzę jak daleko pobiegła. Wytężyłem słuch na promień trzydziestu kilometrów.

 - Głupi Klaus, nie możesz o nim tak myśleć, Caroline! On jest dla ciebie wrogiem, nie możesz nic do niego czuć!! - mówiła zdenerwowana najwyraźniej sama do siebie. Wyszczerzyłem oczy w niedowierzaniu. Ona... czuła coś do mnie?  - spytałem sam siebie. W głębi serca miałem nadzieję że tak właśnie było! Jednak, nie wszystko stracone! Uśmiechnąłem się szeroko, dalej podsłuchując wampirzycę.

- Ugh! Głupi, głupi Klaus! - dobrze że tylko takie określenia na mój temat wypowiada głośno - skwitowałem uśmiechając się do siebie. Obelgi na mój temat w ustach Caroline, brzmiały niczym pochwała. - Caroline uspokój się, wiesz że to dziwne, ale Klaus jest twoim.. przy-jacielem!? - zagadnęła kpiąco - Klaus przyjacielem, jak to w ogóle brzmi? - zaczęła się śmiać. - Wiesz mi, nie tylko tobie wydaję się to ironiczne. - skwitowałem. 
Po chwili ciszy ponownie zaczęła mówić. 

- Dam radę, nie oprę się jego słodkim dołeczkom - powiedziała przysięgając przed sobą. Zacząłem się śmiać. Według Caroline miałem słodkie dołeczki? - zapytałem sam siebie w myślach. - Zapamiętam to - odparłem szczerząc się głupkowato i kontynuując podsłuchiwanie.

- Och! Muszę zadzwonić do Tylera, ciekawe czy odbierze? Niech tylko spróbuje nie odebrać, to wtedy żaden Klaus nie zdąży go zabić, ja zrobię to pierwsza - odparła sfrustrowana. 

Parsknąłem na słowa niebieskookiej. To tylko jeden z nielicznych powodów dla których ta dziewczyna mi imponuję. Słyszałem jak wchodzi po schodkach a następnie przekręca gałkę w drzwiach. Była w domu. Skończyłem nasłuchiwać. A jednak jest szansa.. 
Wampirzym biegiem udałem się do mojej posiadłości na obrzeżach Mystic Falls. Pierwotni jako jedyni, mieli tą zdolność że biegali o wiele szybciej niż normalne wampiry. Zmysły jak i ruchy przeciętnych wampirów są upośledzone w porównaniu z Pierwotnymi. A gdy jest się hybrydą... - pomyślałem uśmiechając się szyderczo. - można o wiele, wiele więcej. Siedząc w swoim ulubionym fotelu przed kominkiem z szklanką whisky kosztowałem każdy łyk, pozwalając złotemu trunkowi rozlać się po kubkach smakowych odczuwając przy tym wyśmienity posmak. Musi spełniać kryteria skoro została wyceniona na osiemdziesiąt cztery tysiące dolarów. Cholernie droga, ale jedna szklanka rekompensuje te pieniądze.

W mojej głowie pojawił się obraz blond-włosej. Jej uśmiech, niebieskie oczy tryskające życiem, cała jej osoba. Tak bardzo chciałem znów poczuć jej zapach, dotyk kiedy przytula mnie "po przyjacielsku" to co nazywaliśmy, co Ona nazywała przyjaźnią było komiczne. Bawiło mnie. W jej uściskach można było czuć przyjaźń. Ale ja odbierałem to zupełnie inaczej, było w nich dużo czułości, nie przyjacielskiej, po prostu coś więcej niż przyjacielski uścisk. Ale nie mogłem narzekać, byłem jeszcze bliżej Caroline niż wcześniej, a gdy Tyler opuści miasto, będę miał większe szanse. Ale jeśli udało mi się z nią zaprzyjaźnić gdy ten nieudacznik był w pobliżu, to cóż mogę uczynić gdy nie ma go przy blond piękności? Wypijając resztki złotego trunku i odkładając szklankę na etażerkę obok sięgnąłem po szkicownik i zacząłem tworzyć delikatne rysy niebieskookiego anioła. Rysy twarzy delikatne, natomiast przy szkicowaniu włosów nie szczędziłem ołówka. Caroline miała piękną burzę blond loków w których wyglądała nieziemsko. Dlatego postanowiłem przelać wyobrażenie o słodkiej Caroline najdokładniej i jak najlepiej potrafiłem. Gdy skończyłem swoje dzieło przyjrzałem się mu dość zadowolony. Nie odzwierciedlał prawdziwego piękna blond-włosej, ale dawał namiastkę jej nieskazitelnej urody. Sięgnąłem po pióro i dopisałem:

Dziękuję za prawdę, którą mi wyjawiłaś na łożu śmierci. Mam nadzieję że zmieniło to coś i nasze relacje nie będą już tak oziębłe jak dotychczas. Pragnę również by słowa, które zostały rzucone dzisiejszego dnia nie poszły w nie pamieć. 
Klaus

Zwinąłem w rulonik kawałek papirusu na którym rysowałem zawijając go w beżową kokardę i pobiegłem w kierunku domu pewnej wampirzycy...

*Caroline*


Gdy byłam pod domem, wchodząc po schodkach na ganek, sięgając za gałkę zatrzymałam się. Po chwili namysłu pomyślałam że krótki spacer dobrze mi zrobi. Udałam się do lasu, który znajdował się niedaleko mojego domu. Spacerowanie zajęło mi godzinę. Odprężona, z bolącymi od wcześniejszego płaczu oczami wróciłam do domu. Pewnym krokiem ruszyłam do łazienki by wziąć gorącą kąpiel, która miała ukoić moje już mnie chaotyczne myśli, myśli o Klausie... Tylerze.. - Czemu najpierw pomyślałam o Klasie a nie o własnym chłopaku!? - podniosłam głos. Zirytował mnie fakt że pierwszą myślą w mojej głowie był Klaus. Nie wiem co to oznaczało, ale wiedziałam że bardzo mnie wkurzyło. Odkręciłam kurek z ciepłą woda, nalałam olejku różanego i weszłam do wanny pełnej gorącej wody, która sprawiła że momentalnie odpłynęłam.

*Klaus*


Będąc pod domem Caroline sprawdziłem czy nikogo nie ma w domu. Jak na moje szczęście okazało się że nikogo nie zastałem. To dobrze. Wbiegłem po schodach do pokoju niebieskookiej i rozejrzałem się. Nic się nie zmieniło od mojego wcześniejszego pobytu tutaj. Wszystko zostało tak jak wtedy gdy byłem tu w celu uratowania blond-włosej. Położyłem upominek na środku łóżka by rzucał się w oczy. Postanowiłem że trochę się rozejrzę po pokoju mojej ukochanej. Wyglądał jak zwyczajny  pokój nastolatki, zdjęcia małej Caroline i zapewne jej rodziny były porozwieszane wszędzie. Spostrzegłem jedno śliczne zdjęcie. Na oko sześcioletnia jeszcze wtedy jako człowiek blond-włosa z wielkimi oczami i serdecznym uśmiechem patrzyła w obiektyw. Jak na ironię brakowało jej ząbków w miejscach gdzie teraz ma kły. Przejechałem delikatnie po zdjęciu oprawionym w kolorową ramkę. Od zawsze miała w sobie to coś, to światło. Biło nawet od fotografii z przed kilkunastu lat. Odwracając się na przeciw mnie spojrzałem na dziewczęcą toaletkę o kolorze wiśniowym, obwieszoną masą zdjęć i koralików. Jedyne co mnie w niej zainteresowało, to przyklejony rysunek w prawym górnym rogu. Mój obrazek, który namalowałem dla niej po balu Esther. Uśmiechając się pod nosem opuściłem dom Caroline. Dlaczego zachowała ten obrazek? Z tego co pamiętam wtedy nie darzyła mnie przyjaźnią ani jakimkolwiek pozytywnym uczuciem, najwyżej tolerancją. To musi coś oznaczać...

*Caroline*


Ubrana z mokrymi włosami wyszłam z dusznej łazienki. Gdy skierowałam wzrok na łóżko na które chciałam się rzucić spostrzegłam kartkę zwiniętą w rulon zawiązaną na beżową kokardę.

Zdziwiłam się więc od razu postanowiłam zobaczyć co zawiera tajemniczy papirus. Zamarłam. Moim oczom ukazało się dzieło, wybitnego malarza. Była na nim piękna dziewczyna o blond-włosach i serdecznym uśmiechu... Chwila! To byłam ja! Ten kto go namalował miał talent, znałam się trochę na sztuce dlatego bez wahania mogłam ocenić że lekcje u tajemniczego artysty brał sam Michał Anioł czy Picasso. Po przyglądaniu się z szokiem na moją podobiznę zerknęłam na dopisek w dolnym rogu.




" Dziękuję za prawdę, którą mi wyjawiłaś na łożu śmierci. Mam nadzieję że zmieniło to coś i nasze relacje nie będą już tak oziębłe jak dotychczas. Pragnę również by słowa, które zostały rzucone dzisiejszego dnia nie poszły w nie pamięć. 
Klaus "

- Klaus - wyszeptałam. To on go namalował. Miał niesamowity talent. Ale to nie zmienia faktu że porównałam go do Picassa! - Ugh! Głupia ja! - wygarnęłam sama sobie. 

Po dłuższej chwili przyglądania się dziełu jakie stworzył mój arcy wróg postanowiłam że przypnę go do tamtego, które wisiało na mojej toaletce od czasu balu u Pierwotnych. Mogłam się wcześniej domyślić że to on go namalował. Zerknęłam na wcześniejszą pracę. Dobrze pamiętam jak pokłóciłam się o niego z Tylerem że tu wisiał i że go zatrzymałam. Postanowiłam okłamać go i powiedzieć że go wyrzuciłam, lecz tak na prawdę w rzeczywistości schowałam go głęboko do szuflady a po tygodniu znów powiesiłam. Nie wiem co mną wtedy kierowało. Żal mi było wyrzucać tak piękne dzieło...

*RETROSPEKCJA*


- Dlaczego zatrzymałaś ten durny obrazek! - wykrzyczał Tyler wskazując na rysunek, który dostałam od Klausa.

- Bo jest ładny! - odkrzyknęłam. - Szkoda tylko że taka bestia go namalowała - dodałam szybko.

- Czujesz coś do niego i na znak tego zostawiłaś go tutaj - stwierdził wkurzony.

- To nie tak! - broniłam się. - Nic do niego nie czuję, Klaus nic dla mnie nie znaczy! Zostawiłam go bo jest ładny, gdyby Klaus go nie namalował byłby przecudowny.
Wisi ze względu na to że mam na nim ładne włosy - odparłam podchodząc bliżej w stronę Tylera. Złapałam jego twarz w dłonie przybliżając go do mnie. Dzieliły nas uciążliwe centymetry.

- Kocham TYLKO ciebie, Ty. Klaus nic nie znaczy. - wyszeptałam czule składając na jego rozgrzanych wargach delikatny pocałunek. Po chwili stania bez ruchu, Tyler pogłębił pocałunek całując mnie zachłannie.



- Dla mojego świętego spokoju, po prostu go wyrzuć kochanie - powiedział zrezygnowany. - Wybacz, Care muszę już iść mama chciała żebym jej pomógł z rzeczami Masona. - odparł całując mnie czule w czoło i wyszedł. Chwyciłem skrawek papieru przyglądając mu się.

- Nie jest ładny, jest śliczny - szepnęłam uśmiechając się nieśmiało po czym wepchnęłam go na dno szuflady.

- Za tydzień cię wyciągnę, wtedy powinno mu przejść - odparłam i wyszłam z domu.



*KONIEC RETROSPEKCJI*



Gdy teraz nad tym myślę, to nie chcę żeby Klaus umierał. W jakiś niezrozumiały dla mnie sposób lubiłam jego towarzystwo. Był szarmancki, nie narzucał się swoimi zalotami, prawił mi komplementy, potrafił żartować. Lubiłam to. DOSYĆ TEGO CAROLINE! - ucięłam.
Nie mogę o nim tak myśleć. Co powie Elena, Bonnie, Stefan, wszyscy? Postanowiłam że zrobię dzisiaj wyjątek i położę się wcześniej spać. Śniło mi się że byłam ubrana w śliczną suknie, która sięgała do samej ziemi ale nie krępowała moich ruchów. Miała kolor lawendowy, w od pasa w górę miała cekiny i podkreślała moją talie, natomiast od pasa w dół była luźna. Włosy miałam rozpuszczone, lokowane sięgające do piersi. Na stopach miałam szpilki pod kolor sukienki. Kroczyłam wyprostowana z głową podniesioną do góry po wielkiej sali. Ludzie wokół mnie wirowali, dobrze się bawili. Zobaczyłam w oddali Tylera stojącego który rozmawia. Nogi same poniosły mnie w tą stronę. Nagle zobaczyłam coś co zabolało bardziej niż kołek przesiąknięty werbeną.



Przed oczami miałam widok obściskującego się Tylera z Hayley! Zaczęłam płakać bezgłośnie. Po moich policzkach lały się strumienie. Całym sobą chciałam się odwrócić, uciec od tego ale moje nogi jakby zostały przymocowane do parkietu.

Nagle poczułam na swoim karku mrowienie. Ktoś mnie obserwował i zapewne tą żałosną scenę. Ze łzami w oczach odwróciłam się w stronę osoby, która mnie obserwowała. Zamarłam. To był Klaus. Patrzył na mnie ze współczuciem, troską. Podszedł do mnie ocierając z moich policzków słone łzy.

- Nie płacz kochana, nie był ciebie wart. Ja nigdy cię nie skrzywdzę, Caroline. Zaufaj mi - szepnął całując mnie w policzek a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Obudziłam się w pozycji pionowej dysząc ze łzami w oczach. Ja na prawdę płakałam. Złapałam się za głowę i przymknęłam oczy aby uspokoić oddech jak i myśli. Jedyne co krążyło w mojej głowie to słowa, która powiedział Klaus. "Nie płacz kochana, nie był ciebie wart. Ja nigdy cię nie skrzywdzę, Caroline. Zaufaj mi" Czy ten sen był proroczym? Czy wampiry miewają prorocze sny? Położyłam się ponownie i po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

_________________________________________________________________________________

1 Michał Anioł - * włoski malarz, rzeźbiarz, poeta i architekt epoki Odrodzenia.2 Picasso - * hiszpański malarz, rzeźbiarz, grafik i ceramik, uznawany za jednego z najwybitniejszych artystów XX wieku.

Trzymajcie świeży rozdział 3 :) Wzięła mnie wena, więc cieszcie się jej owocami :>. Wybaczcie że taki krótki, ale nie miałam więcej pomysłów. "BYĆ MOŻE JUTRO POJAWI SIĘ ROZDZIAŁ 4!"






2 komentarze:

  1. "Głupi Klaus" hahahhaha <3 wyobraziłam sobie Caroline mówiącą sama do siebie:>
    Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz ich przemyślenia o sobie...
    Czekam na kolejną część:)
    pzdr
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo lekki styl pisania i to bardzo dobrze o tobie świadczy. Podoba mi się że nie idziesz w stronę nadprzyrodzonych mocy bohaterów tylko starasz się ,, zostać na ziemi" i pokazujesz ludzkie cechy wampirów ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy