24 marca 2014

Rozdział 5 - 4x13 - "Jak myślisz, uda nam się nasz plan?"


*Stefan*



- Jak myślisz, uda nam się nasz plan? - zapytałem Damona, który był zapatrzony w szklankę z bourbonem.



- Elena ma dar przekonywania, coś o tym wiem - popatrzył na mnie i puścił oczko wznosząc toast. - On i jego nierozłączny bourbon. - westchnąłem. Tak, Damon miał rację.

Elena miała w sobie coś takiego że nikt nie potrafił jej odmówić.
Ale wciąż nie mógł się pogodzić z tym, że łączyło ich tylko przywiązanie. No cóż, jest moim bratem, ale cieszyłem się jak dziecko z tego powodu. Elena była ze mną, a gdy odszedłem z Klausem, zbliżyła się do mojego brata widząc w nim dobro. Po zerwanej więzi Elena była jeszcze na krótko z Damonem, a potem  zdecydowała się wrócić do mnie. Twierdziła iż czuje wyraźne obrzydzenie do mojego starszego brata. To był mój najszczęśliwszy dzień w życiu, nie licząc spotkania Eleny i naszego pierwszego pocałunku czy seksu. To był mój trzeci najlepszy dzień w mojej dość długiej egzystencji. Dzisiejszego dnia wymyśliliśmy z Damonem, Bonnie i  Eleną żeby ta zaproponowała Caroline piżama party u niej w domu. Tak na prawdę, miało być przykrywką. Musieliśmy podbudować zaufanie Caroline. Nie byliśmy ślepi, widzieliśmy jak powątpiewa w naszą przyjaźń. Oczywiście że nie byliśmy dumni z tego że ostatnimi miesiącami wykorzystywaliśmy naszą przyjaciółkę jako przynętę na Klausa, ale była jego słabością, a my po tylu miesiącach znaleźliśmy jego słaby punkt. Mieliśmy szansę go unieszkodliwić. Na dobre.

- Gdy blondi się dowie, to nas wszyystkich znienawidzi - stwierdził zamyślony Damon uśmiechając się pod nosem i wciąż popijając bourbona.



- Nie mamy innego wyjścia, Damonie. Po tylu miesiącach w końcu mamy coś na Klausa. - powiedziałem podkreślając "coś na Klausa" - Musiał zapłacić za to, ile krzywdy wyrządził nam wszystkim. Kazał wyłączyć mi człowieczeństwo, przez co skrzywdziłem Elenę. Sama Elena wycierpiała katusze.

Nie wspominając o Bonnie, Tylerze, który stał się Hybrydą. Nie posyłalibyśmy Caroline do paszczy diabła gdybyśmy nie mieli pewności że jest z nim bezpieczna. Z jego strony nic jej nie grozi.



- Wiem, ale bracie, nie powinniśmy wykorzystywać tak naszej przyjaciółki, nigdy na tego nie wybaczy - odpowiedział wyraźnie zaabsorbowany naśladowaniem mnie.

 - Ostatnio zachowuję się jak Święty Stefan - dodał zirytowany. Przewróciłem oczami i skierowałem się w stronę schodów. Po drodze zdążyłem powiedzieć cicho, wiedząc że Damon mnie usłyszy "Fiut". 



- Słyszałem to! - krzyknął  rzucając mnie pustą szklanką po alkoholu. Nie trafiła mnie ponieważ zdążyłem kucnąć. Zignorowałem leżącą w kawałkach szklankę i udałem się do swojego azylu z wielkim bananem na twarzy.


*Caroline*



Ustaliłyśmy z Eleną i telefonicznie z Bonnie że każda z nas pójdzie do domu się przygotować a o dziewiętnastej oby dwie przyjdą do mnie. Mieliśmy urządzić imprezę u Eleny ale chciałam żebyśmy poszły do mnie. Zrobiłam zakupy i udałam się do domu. Moje nogi powędrowały do pustej kuchni. Jak zawsze, mamy nie było. Siedziała do późna w pracy jak to miała w zwyczaju. "Może to i lepiej? Nie będzie musiała patrzeć na nas trzy schlane i chrapiące" - pomyślałam chichocząc na samą myśl o tym jak będziemy jutro wyglądać. Gdy byłam na zakupach w mieście dostałam SMSa od mamy:

Care, córeczko nie martw się o mnie. Mamy bardzo ciężką sprawę. Zjechali się śledczy z okolicznych miasteczek by nam pomóc. Nocuje w biurze z kilkoma koleżankami. Wrócę za kilka dni, zdzwonimy się.  Kocham, mama 

Było mi żal, ale już się przyzwyczaiłam. Do wszystkiego da się przyzwyczaić. Nigdy nie było jej w domu, zawsze się unikałyśmy. Ale teraz gdy wszystko między nami zaczyna być dobrze, gdy załapałyśmy wspólny język, wszystko niszczyła cholerna praca mojej matki. Z papierowych toreb wyciągnęłam dwie butelki Tequili i jedną butelkę Whiskey. Do tego z dziesięć różnych paczek chipsów i miseczkę popcorn'u. Udało mi się wypożyczyć kilka świetnych komedii i horrorów. Włączyłam lampę, która znajdowała się w koncie pokoju robiąc przy tym mroczny nastrój. - W sam raz do oglądania horrorów. - podsumowałam moje poczynania. Rozłożyłam kanapę i położyłam na niej trzy poduszki, dwie kołdry i koc. Jedzenie, alkohol i zwykłe picie położyłam na stole. Gdy wszystko było już gotowe poszłam na górę wziąć prysznic i przebrać się w piżamę. Dochodziła umówiona godzina. Wyłączyłam wszystkie światła oprócz lampki i położyłam się na kanapie z telefonem w ręku, czekając na przyjaciółki. Już nie mogłam się doczekać! Tak dawno nie spędzałyśmy czasu razem. Tęskniłam za tym. Wieczór zapowiadał się świetnie, spędzony w gronie najlepszych przyjaciółek. Kilka minut później usłyszałam pukanie i chichoty. - To dziewczyny - pomyślałam i podeszłam do drzwi żeby im otworzyć. Nie myliłam się. Przede mną stały radosne Elena i Bonnie. Oby dwie miały po jednej, dużej papierowej torbie. Gdy zobaczyły mnie w drzwiach od razu znormalniały na tyle, by przestać chichotać.

- NIESPODZIANKA! - krzyknęły razem. Zaśmiałam się i  przepuściłam je w drzwiach żeby mogły wejść do środka. 

- Care, zadbałaś o klimat.. - zaczęła niepewnie mulatka wchodząc i rozglądając się po salonie.

 - To dzisiaj...horrory? - spytała zlękniona.

- Tak, dzisiaj Horrory - klasnęłam w dłonie uradowana na co brunetka zaśmiała się nerwowo. Bonnie panicznie bała się horrorów odkąd pamiętam. Dlatego zawsze pod czas naszego małego seansu straszyłyśmy  ją z Eleną.

- Caroline! Chodź do kuchni! - krzyczała Elena.

- Idę! - odkrzyknęłam. - Bonnie, włącz jakiś horror, leżą na łóżku. - poprosiłam i skierowałam się do kuchni. Oniemiałam. Wszędzie było pełno jedzenia i oczywiście alkoholu.

- Niech zgadnę. Damon spakował ci "małe co nie co?" - zapytałam powstrzymując się od śmiechu.

- Dokładnie - potwierdziła - Natomiast Stefan zadbał o jedzenie - podniosła chipsy w górę machając nimi i zaśmiewając się przy tym jak dziesięciolatka oglądająca lalki Barbie.

Zaśmiałam się i pomogłam mojej przyjaciółce w przenoszeniu rzeczy do pokoju.

- Skąd wytrzasnęłyście tyle jedzenia? Od razu mówię że ja go nie wyczarowałam, nie zjemy wszystkiego! - zaczęła lamentować Bonnie i cała nasza trójka wybuchła śmiechem. 

Elena wzięła ze stołu trzy paczki chrupków i butelkę tequili, Bonnie włączyła film rozkładając się wygodnie na mojej kanapie, a ja skoczyłam po między nimi. Mało brakowało a alkohol byłby wylany na nas trzy a chipsy leżały na ziemi. W większości i tak tam były.

- Caroline! - krzyknęły oby dwie oburzone. Zaśmiałam się i po chwili wszystkie w skupieniu wpatrywałyśmy się w ekran telewizora.

Nie obyło się bez krzyków, śmiechów, i wysypanych chipsów. Bonnie z nerwów poszła spać krzycząc "NIGDY WIĘCEJ! KONIEC! Nie oglądam z wami żadnego filmu!" Zawsze tak mówiła, a gdy umawiałyśmy się na następny raz to pierwsza rzucała się na horrory. Zaśmiałyśmy się z Eleną wypijając już drugą butelkę. Film leciał trzy godziny. W drugiej Elena padła. Po chwili telefon brunetki zawibrował. - SMS - pomyślałam. Podniosłam go i postanowiłam przeczytać wiadomość, zapewne od zmartwionego Stefana. Nagle z mojej twarzy zniknął uśmiech a pojawiła się nieopisana złość, wściekłość, smutek, zawód. Pełno negatywnych emocji. Wiadomość była od Damona jak się okazało. Brzmiała ona następująco:

Witaj, Eleno. Mam nadzieję że plan w udobruchaniu blondi idzie wam z Bonnie całkiem nieźle. Mamy nadzieję ze Stefanem że nie upiłyście się w trupa i że odzyskacie zaufanie Caroline byśmy mogli znowu kokietować Klausa, huh? Miłego kaca! 
                                                                                                                Twój Kochany Damon. 


Poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam. Oni...to wszystko...to wszystko...było ustawione! Ten wieczór specjalnie był zaplanowany by odzyskać moje zaufanie, a potem znowu wykorzystać mnie jako pieprzony rozpraszacz! Znowu! Spojrzałam na śpiące i spite "przyjaciółki" jeżeli mogłam tak je w tej chwili nazwać.

Wstałam po cichu by ich nie obudzić i sprzątnęłam wszystkie śmieci, które leżały wokół nas. Puste butelki wyrzuciłam do kosza, a pełne schowałam do lodówki.
Opakowania po nie zliczonej ilości zjedzonego przez nas jedzenia również trafiły do śmieci. Przykryłam je, wyłączając telewizor i poszłam do góry. Bardzo mnie to zabolało. Własne przyjaciółki, nawet prawy, szlachetny Stefan, i ten dupek Damon...Wiedziałam jedno. Naszej przyjaźni koniec. Nie chciałam ich wszystkich znać, mieć z nimi do czynienia. A najgorsze było to, że nie miałam się komu wyżalić. Tylera nie było, bo Klaus kazał mu opuścić Mystic Falls. Nawet nie zadzwonił, nie odpisał na głupiego SMS'a!! Skierowałam się do łazienki by opłukać twarz zimną wodą i wziąć prysznic na przebudzenie jak i na kaca, którego w porę zwalczyłam. Zeszłam po cichu na dół i chwyciłam telefon Eleny. Postanowiłam napisać że o wszystkim wiem.

Cześć Damon! U nas wszystko w porządku. Caroline niczego się nie spodziewała, wszystko szło według planu. Ale niestety nie wypaliło bo "blondi" wzięła telefon i to przeczytała, zresztą tak jak teraz Ci odpisuje. Zawiodłam się na was, zwłaszcza na tobie, Stefan.
"Wasza" Care. 

Kliknęłam wyślij i usunęłam wersję roboczą. Nie chciałam żeby dziewczyny rano wiedziały że ich plan spalił na panewce. Zerknęłam na nie, i ruszyłam schodami do góry. Nie mogłam spać. Płakałam i rozmyślałam nad spędzonymi wspólnie latami. Jak one mogły? Wiem że znałyśmy się od dziecka i że przed przemianą w wampira byłam płytka, nieznośna i mój kolor włosów odzwierciedlał charakter. 


Ale to się zmieniło, zżyłyśmy się ze sobą. A zamiast być ze mną szczere, to po prostu okłamywały mnie, zatajały przede mną różne rzeczy i spiskowały przede mną! Wzywali mnie tylko gdy w grę wchodził Klaus. Teraz wiem jak on się czuł przez te wszystkie lata. Oszukiwany, okłamywany. Spiskowano przeciwko niemu, dlatego tak trudno mu teraz komuś zaufać. Ciekawa byłam co u niego, nie widzieliśmy się trochę. - Co cię obchodzi Klaus, Caroline! Jest potworem, wypranym z uczuć, psychopatą! - krzyczał dobrze znany głosik w mojej głowie. Postanowiłam się bronić - Wiem o tym! Ale jak na razie nic do niego nie mam! UGH!- odkrzyknęłam. Moje rozmyślania przerwał wibrujący telefon. Od razu pomyślałam że to zaskoczony Damon, ale odpuściłam gdy zobaczyłam dobrze mi znane imię na wyświetlaczu. Klaus. Wzięłam do ręki mojego blackberry i zaczęłam czytać.

Witaj kochana, mam nadzieję że nie obudziłem? Mamy ważną sprawę. Pamiętasz dzień w którym spotkałaś się ze swoimi przyjaciółmi po drugiej stronie? U mnie w rezydencji za piętnaście minut.      Klaus

Zdziwiona ponownie przeczytałam SMS'a od hybrydy. Wstałam w wampirzym tempie z łóżka ubierając się w przygotowane przeze mnie wcześniej ubrania. Po dziesięciu minutach byłam pod rezydencją pierwotnego, waląc w drzwi jak najmocniej. Po sekundzie w drzwiach pojawił się zdziwiony Klaus.

- Co się stało!? - zapytałam wystraszona.


*Stefan*



- Kurwa! - przeklął donośnie Damon.

- Damonie, może nie tak głośno? Pół Mystic Falls cię słyszało. - odparłem schodząc po schodach i kierując się w stronę hałasu. 

- Witaj bracie - przywitał mnie jadowicie jak to miał w zwyczaju - Barbie dowiedziała się o naszym planie - wypalił zdenerwowany bawiąc się nerwowo szklaną bourbona.

- Co!? - zapytałem zszokowany. - Jak? 

- Wysłałem SMS'a do Eleny, najwyraźniej zasnęła i przeczytała go Caroline - powiedział uderzając pięścią z impetem w ściane.Wziąłem dwa głębokie hausty powietrza i zacząłem rozmasowywać skronie. 

- Co napisała? - spytałem nad wyraz spokojnie.

Rzucił mi swój telefon bez zaszczycania mnie spojrzeniem. Pochwyciłem go w powietrzu bez mniejszego problemu i zacząłem czytać.

"Cześć Damon! U nas wszystko w porządku. Caroline niczego się nie spodziewała, wszystko szło według planu. Ale niestety nie wypaliło bo "blondi" wzięła telefon i to przeczytała, zresztą tak jak teraz Ci odpisuje. Zawiodłam się na was, zwłaszcza na tobie, Stefan.
'Wasza' Care."

Z niedowierzaniem patrzyłem w telefon. To nie tak miało wyglądać. To nie miało wyglądać jak plan na Caroline, tylko odbudowanie zaufania a później poproszenie jej o pomoc! Przygwoździłem mojego głupiego brata do ściany. 

- Brawo, Damon! Fantastyczny pomysł, z napisaniem SMS'a do Eleny, który wyjawia cały nasz plan, wiedząc że w pobliżu siedzi Caroline! - wykrzyknąłem mu w twarz mocno zdenerwowany  zachowaniem Damona. Czy on kiedykolwiek myśli! Znałem odpowiedź, ale łudziłem się że w tym przypadku było inaczej. 

- Wybacz Drogi bracie, ale skąd miałem wiedzieć że Elena padnie o pierwszej w nocy!?- odkrzyknął odpychając mnie, lecz po chwili znów przygwoździłem go do ściany tym razem łapiąc za gardło. 

- Powinieneś się zorientować wtedy, gdy spakowałeś jej cztery butelki bourbona! - wycharczałem zmieniając przy tym twarz. - Mio fratello è un idiota! Cretino! imbecille!* - pomyślałem.

- Possiedi un cervello, fratello!?* - spytałem się mojego głupiego brata. Warknąłem na niego pokazując kły. 

- VA A CAGARE, STEFANO!* - krzyknął zirytowany rzucając mną, przez co poleciałem na kanapę. Wstałem w ułamku sekundy otrzepując się, ale po Damonie nie było śladu. Poszedł na górę. Nalałem sobie bourbona i wypiłem wszystko na jednym tchu. Ponownie nalałem alkohol do szklanki chodząc nerwowo po całym salonie.


*Klaus*






Cały dzień nie widziałem mojej słodkiej Caroline. Ale to nie oznacza że o niej nie myślałem.

Całe popołudnie, wliczając poranek przesiedziałem w pracowni malując na dużym płótnie ową blond piękność, popijając przy tym Whiskey. Obraz nakłaniał do zadumy. Przedstawiał on Caroline siedzącą na wielkim kamieniu. Otaczał ją mroczny las, lecz Ona była uśmiechnięta i spoglądała w błękitne niebo, które pod jej spojrzeniem było pełne barw.
Jej błękitne oczy mieniły się niczym diamenty, a spowodowane było to promieniami letniego słońca okalające jej twarz. Policzki miała zaróżowione, a pełne usta zwilżone, mieniące się od blasku słońca. Pomimo tego że wokół niej było ponuro, gdy patrzyła na czarno-białe niebo wszystko się rozpogadzało. Nabierało kolorów, ponieważ Caroline była pełna światła. Ten obraz w pewnym sensie odzwierciedlał mnie i to co wniosła ta młoda wampirzyca w moje życie. Zadowolony z efektu i zirytowany faktem iż nie potrafię oddać w pełni piękna niebieskookiej udałem się do łazienki zażywając szybki prysznic, w celu zmycia farby i odprężenia się.

***

Było po drugiej w nocy. Leżałem w łóżku gdy nagle usłyszałem hałasy dobiegające z dołu. Od razu pomyślałem że to jakiś idiota włamał się do mojej rezydencji nie mając pojęcia w co się wpakował. Zirytowany jak i pocieszony faktem że wyrwę mu serce, wstałem z łóżka i skierowałem się w nadludzkim tempie na dół. Było ciemno, wszystkie światła były wyłączone lecz bez problemu poruszałem się po salonie. - Dziwne - pomyślałem. Hałasy ucichły, w domu też nikogo nie wyczułem. Mieszkałem kilometr od ruin starego kościoła i pomyślałem że to właśnie stamtąd dobiegają niepokojące odgłosy. Ubrałem się i poszedłem sprawdzić co się dzieje. Pobiegłem tam używając swoich nadnaturalnych zdolności, więc pokonanie tylu metrów zajęło mi mniej niż kilkadziesiąt sekund. Wbiegłem schodami na dół i zaskoczony rozejrzałem się po pomieszczeniu. Pod ścianą leżał dobrze mi znany Alaric Saltzman łapiąc się za głowę i jęcząc pod nosem, obok niego łowca, brat młodej Gilbert - Jeremy. Po środku nich Jenna ciotka młodych Gilbertów, którą sam zabiłem. Jakim cudem są tutaj skoro nie żyją?

- Co tu się do cholery dzieje!? - zawył z bólu Saltzman. Spostrzegając mnie równie zdziwionego jak ja powiedział.

- Kurwa, ty też nie żyjesz? - dodał po chwili już mniej entuzjastycznie

- Mój drogi przyjacielu, wcale mi nie śpieszno w zaświaty. - odparłem uśmiechając się. Szok opuścił mnie na pytanie historyka, lecz wrócił gdy w mojej głowie pojawiło się pytanie: Skąd oni się wzięli!?

Po chwili namysłu zdołał powiedzieć:

- Caroline się udało? - zapytał.

- Najwyraźniej tak. - odparłem. Pamiętam jak blond-włosa opowiadała mi o tym, że była po drugiej stronie. Widziała ich i musiała wybrać, ale nie mogła się zdecydować i pomyślała o wszystkich, nawet o...Kolu! Kurwa! Jeżeli oni są żywi, to mój brat również!

- Gdzie Koll! - krzyknąłem zdenerwowany

-  Nie tak głośno! Wyszedł. Powiedział że musi się nawalić. - powiedział za Rica młody łowca.

- Wstawajcie, zbieramy się. - zarządziłem i wyszedłem z ruin w którym zginęło dwadzieścia siedem wampirów. Usłyszałem za sobą pisk rudowłosej kobiety. 

- Gdzie mamy iść? - zapytała przerażona.

- Do mnie do domu, musimy to wyjaśnić. - rzuciłem przelotnie i ruszyłem ku rezydencji.

Weszliśmy do domu. Nalałem każdemu po szklance mocnego trunku i po chwili wszyscy rozsiedli się na kanapie. Postanowiłem powiadomić Caroline. To dzięki niej zawdzięczamy ożywienie jej bliskich i mojego brata. Napisałem do niej SMS'a: 

Witaj kochana, mam nadzieję że nie obudziłem? Mamy poważną sprawę. Pamiętasz dzień w którym spotkałaś się ze swoimi przyjaciółmi po drugiej stronie? U mnie w rezydencji za piętnaście minut. Klaus. 

Po niespełna dziesięciu minutach usłyszałem głośne walenie do drzwi. Wyczułem że to Caroline. Uśmiechnięty ruszyłem w stronę drzwi otwierając je. Zdyszana zdołała tylko wydyszeć:

- Co się stało? - spytała zaspana. 

- Chciałbym Cię spytać o to samo. - uśmiechnąłem się czarująco i przepuściłem afrodytę w drzwiach.

- A więc? Co się stało? Nie mam humoru na pogawędki, muszę załatwić jedną sprawę u Salvatore'ów z Eleną i Bonnie. 

- Myślę że to może poczekać. Pamiętasz jak byłaś po drugiej stronie? - zagadnąłem całkiem poważnie. Spojrzała na mnie zdezorientowana. Wiedziałem że teraz jej neurony pracują na najwyższych obrotach.

- Tak, ale co to ma do rzeczy? - zapytała niepewnie.

- Wejdź proszę, do salonu - powiedziałem po czym zaprowadziłem całkiem zbitą z tropu niebieskooką wampirzyce. Gdy weszliśmy do salonu Caroline zemdlała na widok Alarica popijającego bourbon. Natychmiast ją złapałem i uchroniłem przed upadkiem. Wszyscy popatrzeli na nas zdziwieni.

- Zemdlała na wasz widok - odparłem śmiejąc się z zaistniałej sytuacji. - Zaniosę ją do pokoju - zadeklarowałem i po chwili kładłem moją boginię na swoje łóżko. Wyglądała tak niewinnie. Przyglądałem jej się przez chwilę. Po dłuższym oczekiwaniu, które trwało z piętnaście minut, niebieskooka zaczęła łapczywie nabierać powietrza. Rozejrzała się zdezorientowana po całym pokoju, następnie jej wzrok spoczął na mnie.

- Co się stało!? - wykrzyczała spanikowana.

- Spokojnie kochanie, zobaczyłaś Alarica z bourbonem i zemdlałaś - odpowiedziałem z wyczuwalną troską w głosie.



- Oni żyją?
 - w jej głosie można było wyczuć pełno niedowierzania

- Tak.  

- O mój Boże! - jej oczy były przepełnione radością.

 I po chwili miejsce na którym siedziała Caroline było puste. Pobiegła na dół. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem za nią.
_________________________________________________________________________________
Moi kochani, chyba wracam do formy z długością rozdziałów, radujmy się! :D. Wybaczcie za tak długie opóźnienie, ale nie miałam pomysłu na scenę, w której Care, widzi swoich bliskich... Ale wyjawię wam w tajemnicy że w szóstym odcinku będzie kilka osób, które że tak powiem, będą miały prawo głosu ;>.  CZYTASZ = KOMENTUJESZ! :) 


* Mio fratello è un idiota! Cretino! imbecille - Mój brat to idiota!, kretyn, imbecyl!

*Possiedi un cervello, fratello - Posiadasz mózg, bracie!?
*VA A CAGARE, STEFANO! - idź do diabła, Stefano!

6 komentarzy:

  1. Nareeeeszcie! Ale się cieszę, że w końcu dodałaś rozdział! :) Świetny i bardzo długi, chyba muszę zacząć brać z Cb przykład:) Jeszcze raz dziękuję za dedykację i czekam na dalszy ciąg, bo jestem ciekawa jak potoczą się losy tych, którzy wrócili i mam nadzieję na dużo Alarica:> Stęskniłam się za nim :*
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za głuuuuupki z nich. Z Damona szczególnie! Raz, że wysłał tego sms'a do Eleny w obecności Caroline, a dwa, że w ogóle spiskowali przed nią i znowu chcieli wykorzystać moją biedną Care. :( Takich przyjaciół to ja bym nie chciała za nic, ha! Niech się walą na twarze, o! Ale fajnie wplotłaś włoski w ich zdania, pokazałaś takie ich korzenie, czy coś. :p Ech, jeszcze trochę wiary w Stefana mam, no ale i tak durnie z nich. :(
    Uff. Chyba trochę mi ulżyło. xD No. Przybyli z zaświatów! I Kol będzie, ha! <3 W ogóle Caroline zemdlała na widok Alaricka pijącego bourbon. Haha, lol. xD
    Rozdział świetny. Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, słoneczka i wszystkiego najlepszego! <3 Łii! Raduję się z Tobą długością rozdziałów. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Piosenka, która leci w tle jest po prostu cudowna! Jak myślę w ogóle o Klausie i Caroline to właśnie ją mam w głowie. Super! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc jestem pod wyrażeniem. Naprawdę świetny rozdział, ten pomysł z ozywieniem umarłych gratuluję, jestem ciekawa co dalej wymyślisz

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy