13 marca 2014

Rozdział 4 - 4x13 - "Daj mi powód, dla którego mogę ci ponownie zaufać.."


*Caroline*




Wstając rano od razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny makijaż cmokając ustami do lustra i wyszłam. Ubrana byłam w białą bokserkę, która była schowana w spódniczkę w kwiaty do kolan, która opinała moje nogi i biodra podkreślając w ten sposób moją szczupłą talie. Sięgnęłam po moją torebkę skierowałam się do domu Salvatore'ów. Postanowiłam pospacerować. Ostatnimi miesiącami byłam strasznie zabiegana, nie miałam nawet czasu dla siebie czy na taki zwykły spacer po okolicy lub wyjście do Grilla. Idąc wolnym krokiem rozmyślałam o wczorajszym dniu. Mogłam umrzeć. Właściwie to umarłam gdyby nie te wiedźmy. Byłam im wdzięczna za to że pozwoliły mi "żyć". Poza tym Klaus... te pocałunki, wyznania, jego i moje. Nie powiedział mi tego wprost, ale wiedziałam o co mu chodziło. W pewnym sensie zależało mu na mnie? - To nie możliwe - machnęłam ręką na te hipotezę. Co taka młoda, nic nieznacząca, nie wiedząca o świecie wampirzyca może znaczyć dla tysiącletniej, potężnej, Pierwotnej hybrydy? - Nic. No właśnie nic. Pewnie jestem jego kolejną zabawką, pionkiem w grze, który perfidnie sprawi że mu zaufam a potem zabije patrząc na niedowierzanie i zaskoczenie, które towarzyszyć mi będzie pod czas ostatniego wdechu. Tak, coś musiało w tym być. Ale jakaś większa część mnie nie zgadzała się z tym. Jego zmysłowy głos wymawiający moje imię. Zwroty, których używa rozmawiając ze mną. I ten mocny, a zarazem delikatny brytyjski akcent, sprawiał że każda komórka mojego ciała chciała więcej. To było straszne. Przyjaźnić się, z Pierwotnym...Haha, "przyjaźnić" się z Klausem? Poważnie? - Przecież to czysty absurd, nonsens! Ale na prawdę się przyjaźniliśmy, przynajmniej ja tak uważałam.


Moje rozmyślania przerwał mi ogromny pensjonat i mahoniowe

drzwi przed którymi stałam. Zapukałam dwa razy uderzając piąstkami u prawej ręki w ogromne drzwi. Po chwili ciszy i oczekiwania wyłapałam czyjeś kroki. W drzwiach pojawił się mój przyjaciel, Stefan. Uśmiechnął się szeroko i wskazał ręką w głąb pomieszczenia tym samym zapraszając mnie do środka. Minęłam go i weszłam do pensjonatu.



*Klaus*





Właśnie skończyłem swoje śniadanie. Jak im było na imię? Charlotte i...Natalie? Tak, ta ostatnia musiała mieć tak na imię, albo przynajmniej podobnie. Prawdę powiedziawszy nie obchodziło mnie to, wolałem skupić się na metalicznym posmaku życiodajnego płynu znajdującego się w żyłach tych że dziewczyn i innych nędznych ludzi. Zadowolony otarłem brodę z resztek krwi chusteczką wykonaną z jedwabistego materiału, o kolorze jak na ironię brunatnym. Znajdowała się w kieszeni moich spodni.


Powoli zaczynałem myśleć że zachowuję się jak Elijah. On też zawsze nosił chustę i gdy kończył się żywić roztrzepywał nią nad ofiarą wycierając buzię z resztek

pożywienia, po czym bez największego zainteresowania rzucał niechlujnie brudną od krwi chusteczkę na ofiarę. - Bracia... - pomyślałem uśmiechając się szeroko. Moje myśli znów przysłoniła mi drobna blondynka o błękitnych oczach jak niebo w letnie dni. Jak widać los sprzyjał mi  i pchał mnie na samą Caroline. Jesteśmy przyjaciółmi, młodego Lookwood'a nie ma w mieście, Czego można chcieć więcej? Wiedziałem że to kwestia czasu i Caroline sama się przyzna że coś do mnie czuję. Mogę poczekać rok, wiek, tysiąclecie. Nie ważne ile, chętnie na nią poczekam. Jak nie ona to żadna. Poza tym słyszałem bardzo interesujące informacje od moich hybryd, które śledzą naszego wilczka. Nie minął dzień, a on chyba zapomniał co przysiągł przed swoją miłością. Postanowił wcześniej ułożyć sobie życie. 



*RETROSPEKCJA*



- Caroline? Co się stało? - zapytał niepewnie.

- Klaus...on się stał. - wyszlochała. - Obiecaj mi że o mnie zapomnisz, Tyler. Nie będziesz o mnie myślał, ułożysz sobie na nowo życie - wypłakała na jednym tchu. Ale po chwili dodała

- Ale nie układaj sobie tego życia za wcześnie, bo jak się dowiem że masz inną to cię zabije - wyszeptała poważnie. Sytuacja była patowa, ale Tyler zaśmiał się.

 - Obiecuję ci, że zapomnę o tobie. Nie będę o tobie myślał, ułożę sobie na nowo życie. Bez żadnej dziewczyny przy moim boku. Chciałbym trochę pożyć - zaśmiali się. - Bądź co bądź, ale wkurzona Caroline jest gorsza niż Pierwotna Hybryda. - Święte słowa. - skwitowałem uśmiechając się szyderczo. Ta dziewczyna gdy była zła, była bardziej nikczemna i niezrównoważona niż ja. - Ale nigdy nie przestanę cię kochać, Care. Nigdy. 

- Dopóki nie znajdziemy innego sposobu - szepnął.

- Dopóki nie znajdziemy innego sposobu - odszepnęła. 

*KONIEC RETROSPEKCJI*


Jakież to było romantyczne. Jak widać słowa małej Caroline nic dla niego nie znaczyły, bo zaczął się szlajać w Appalachach z wilokłaczycą Hayley, której miałem okazje skosztować owoc. Seks z nią był niczym w porównaniu z tym jaki mógł być gdyby pode mną leżała Caroline. Hayley była jednorazową przygodą. Pocieszeniem. Musiałem odreagować, gdy dowiedziałem się że Caroline spędzała ze mną każde dnie tylko po to by spiskować ze swoimi przyjaciółmi za moimi plecami. Nie powiem że wcale mnie to nie radowało. Cały dzień u boku roześmianej, odpowiadającej na mój flirt Caroline. I tak przez trzy tygodnie, chyba najlepsze w moim życiu. Ale wybaczyłem jej, widziałem skruchę w jej ślicznych oczach. Nie musiała przepraszać, nie potrafiłem się długo na nią gniewać. Pamiętam gdy staliśmy w środku lasu w poszukiwaniu trójkąta na którym odbyły się dwie masakry. Wtedy nauczyłem się dwóch nowych zdolności.

*RETROSPEKCJA*



- Daleko jeszcze? - spytała zniecierpliwiona. Sytuacja była zabawna. Caroline na siłę drążyła jakikolwiek tematy byle tylko utrzymać rozmowę. Po tym co zrobiła niech się cieszy że darowałem jej życie, a co dopiero zaszczycam ją swoim głosem. 

- Jak dojdziemy na miejsce, to się dowiesz - odparłem chłodno. 
Nie miałem ochoty z nią rozmawiać a co dopiero towarzyszyć u jej boku. Ale nie miałem wyjścia, Stefan poszedł do Bonnie pilnując jej przed Silasem, a my dwoje musieliśmy iść szukać wierzchołka góry lodowej. Następnej masakry, która według naszego informatora a mojej hybrydy miała być przygotowywana w lesie sto kilometrów od Mystic Falls. Nie słyszałem kroków Caroline za sobą. Zdenerwowany tym że Silas ma nade mną władzę i że nie mogę go zabić odwróciłem się by przeszyć blond-włosą wampirzycę spojrzeniem, które nie znosiło sprzeciwu.

- Caroline, musimy iść, żeby zbadać teren i wyprzedzić czarownice, za kilka dni tu przybędą - zacząłem spokojnie. Patrzyła na mnie przez chwilę zastanawiając się nad czymś dogłębnie. 

- Kochana nie mamy czasu by stać tu teraz i czekać na twoje złote myśli - kontynuowałem podenerwowany. 

Na moje słowa niebieskooka natychmiast drgnęła. Widziałem to w jej spojrzeniu. Chciała coś powiedzieć ale nie miała odwagi. O co jej chodziło? 

- Klaus, ja... - zawahała się - Wiem że jest ci przykro bo cię okłamywałam - powiedziała powoli obawiając się mojej reakcji. Prychnąłem i po chwili odparłem:

- Doprawdy? A jakbyś się czuła gdyby weźmy na przykład, twoja wiedźma Bennett oszukała cię, udawała tworzą przyjaciółkę tylko po to by wyciągnąć od ciebie ważne dla niej informacje, a po chwili biegła do swoich przyjaciół zdając im relacje ze wszystkiego co mówiłaś do niej w zaufaniu wiedząc że możesz na niej polegać? - zapytałem udając lekki ton - Tak tylko pytam. Przybrałem maskę obojętności ale w środku gotowało się we mnie. Jak ona mogła!? Nie pojmowałem tego.
Zamurowało ją. O to mi chodziło. Ale nie postanowiłem na tym kończyć.

- Wiesz Caroline, ostatnio gdy pomagałaś mi wyciągać kołek, który był kilka milimetrów od mojego serca, miałem do ciebie zaufanie. Poza tym, podobno wtedy zostaliśmy przyjaciółmi, ale mogłem się domyślić że to tylko po to by zbliżyć się do mnie i perfidnie wykorzystać. - dodałem. 

- Przestań. - Powiedziała. Jej głos nie znosił sprzeciwu. Nie ruszało mnie to. Należało jej się za to jak mnie potraktowała. Jak mnie nabrała. A ja głupi jej ufałem! Od zawsze wiedziałem, że nie mogę nikomu ufać, ona sprawiła że pomyślałem inaczej, by po chwili utwierdzić mnie w moim przekonaniu z przed wieków. Niebieskooka nabrała duży haust powietrza i zaczęła mówić.

- Przepraszam. Wtedy gdy ci pomagałam wyjąć kołek, którego jak się później okazało nie było, mówiłam prawdę. Wtedy nie kłamałam. Czas, który spędziliśmy razem rozwiał moje obawy odnośnie czy dobrze zrobiłam pozwalając samej sobie nazwać cię przyjacielem, bo przecież sprawiłeś tyle złego wkraczając do Mystic Falls. Kiedy spędzałam z tobą czas, miałam okazje poznać Klausa, tego miłego. Kilka razy nawet zdarzyło mi się zapomnieć że jesteś krwiożerczą hybrydą, która zabija wszystkich i wszystko. Chciałam pomóc przyjaciołom. Są dla mnie ważni. To moja rodzina. Dlatego jeszcze raz przepraszam. - wyszeptała wbijając oczy w leśne runo po czym wymijając mnie bez słowa. 

Stałem jak wryty. Przeprosiła mnie... Nie spodziewałem się takiego wyznania od samej Caroline. W wampirzym tempie zaszedłem jej droga, na co niebieskooka odskoczyła jak oparzona. Uśmiechnąłem się czarująco i popatrzyłem łagodnym wzrokiem w oczy blond wampirzycy. Chciałem coś powiedzieć, ale nie zdążyłem nic z siebie wydusić z bo wampirzyca rzuciła się na mnie przytulając. Stałem zszokowany, ale po chwili niepewnie położyłem dłonie na jej plecy gładząc ją delikatnie.

- Cicho, kochana - szepnąłem. - Prędzej czy później i tak bym ci wybaczył, nie umiem się na ciebie długo gniewać. - odparłem przenosząc jedną rękę z pleców wampirzycy na głowę delikatnie gładząc ją po blond lokach. Jej oddech zaczynał się uspokajać. - Ale wiedz że miałem cię na prawdę za przyjaciela, moja droga. Poczułem się zdradzony gdy ten miło spędzony czas był zaplanowany, nie spędzałaś go ze mną bo chciałaś, tylko dlatego że musiałaś. - Caroline uniosła głowę patrząc na mnie z pod wachlarza długich rzęs.

- Momentami było całkiem fajnie - bąknęła pod nosem przewracając teatralnie oczami. Uśmiechnąłem się pod nosem mocniej ściskając Caroline. Cieszyłem się jak dziecko. Caroline...przytulała się do mnie, nie do Tylera, tylko do mnie, dobrowolnie. Zaciągnąłem się zapachem niebieskookiej delektując się tą magiczną chwilą. Wyłapałem jak blond-włosa zaczyna się krztusić. Wyrwany z transu od razu poluzowałem uścisk i odsunąłem ją od siebie na tyle bym mógł zobaczyć ją w całości 

- Co się stało - zapytałem zmartwiony. Dziewczyna biorąc głębokie wdechy po chwili odpowiedziała.

- Dusiłeś mnie! - krzyknęła udając oburzenie. Zaśmiałem się i wypuściłem ją z moich objęć. Lekko speszona wyminęła mnie mówiąc pod nosem, wiedząc że ją usłyszę.

- Chodźmy - powiedziała i poszła. Uśmiechając się od ucha do ucha ruszyłem za blond-włosą pięknością. Mój humor ze złego poprawił się najwspanialszy niż mogłem sobie wyobrazić. 
Po godzinie chodzenia dotarliśmy na miejsce. Niczego tu nie było.

- Nic tu nie ma - syknęła zirytowana Caroline. Skupiłem wszystkie swoje zmysły zamykając oczy. Nasłuchiwałem. Po chwili poczułem to. Energia, która pulsowała w tym miejscu była potężna. Zbyt potężna. Staliśmy w miejscu gdzie przelana była krew niewinnych ludzi z wiek temu. Dzięki hybrydzim zdolnościom byłem potężniejszy niż sądziłem. Najlepsze było to że uczyłem się wiele nowych, przydatnych rzeczy. A stąpając po globie od dwóch tysięcy lat, nauka czegoś nowego wydaję się być fascynująca. I taka właśnie jest.

- Czujesz to Caroline? - zapytałem zniżając głos do zmysłowego szeptu z brytyjskim akcentem. Popatrzyła na mnie zdziwiona.

- A co miałabym poczuć? - zapytała kpiąco. Po chwili oprzytomniałem łapiąc się teatralnie za czoło. 

- Wybacz kochanie, zapomniałem że jesteś wampirem - odparłem uśmiechając się do niej przepraszająco.

- Nie rozumiem.. - odparła zdezorientowana. 

- Widzisz, zostając hybrydą moje zmysły powiększyły się trzydziestokrotnie, mam nowe zdolności. Potrafię wyczuwać nadnaturalną jak i naturalną energie, która nas otacza. Mogę bardzo wiele - odparłem dodając po chwili -  ale dlaczego miałbym ci powierzać rzeczy, które czynią mnie dwa kroki do przodu przed moimi wrogami? A z tego co zdążyłem wyłapać kochana, to gdy ci wyjawię moje nowe zdolności pobiegniesz do swoich przyjaciół i im to powiesz - powiedziałem szczerze uśmiechając się. 

- Możesz mi zaufać, Klaus - zaczęła powoli.

- Nie mogę, Caroline. Daj mi powód dla którego mogę ci ponownie zaufać. - powiedziałem chłodno i ponownie przymknąłem powieki.

*KONIEC RETROSPEKCJI*


*Caroline*


- Caroline! Dobrze że jesteś. Mam do ciebie ważną sprawę - powiedziała radosna Elena. 

Odkąd przywiązanie Eleny do Damona zniknęło a gorące uczucie do Stefana dało o sobie znać, Elena jest jeszcze szczęśliwsza niż przedtem. Damon jak zawsze ponury, ostatnio wymordował pół wioski oddalonej od Mystic Falls o pięćdziesiąt kilometrów. A to wszystko z zazdrości. Ale brunetka przekonała go jak to miała w zwyczaju że tak nie można. O dziwo, posłuchał jej. 

- Jeśli chodzi o Klausa to sobie darujcie. - odpowiedziałam szybko zirytowana kolejną "malutką" prośbą mojej przyjaciółki.

- Chcę urządzić imprezę. Ty, Ja, Bonnie. Tak jak kiedyś. Co ty na to? - odparła uśmiechając się szerzej. Zamurowało mnie. To oznaczało że jednak Elena jest prawdziwą przyjaciółką...Tak się cieszę! Uradowana podskoczyłam w górę klaszcząc rękoma. Damon i Stefan zaśmiali się z mojej beztroski. Elena podbiegła do mnie i rzuciła się do mnie.

- Nareszcie trochę czasu razem - szepnęła i wtuliła się bardziej. 

Uwalniając się z uścisku Gilbert i ciągnąc ją za rękę w stronę wyjścia krzyknęłam w stronę zszokowanych braci Salvatore:

- Porywam Elenę i nie wiem kiedy wam ją oddam! - zaczęli się śmiać.

- Care, gdzie mnie porywasz? - spytała. Dochodziliśmy do wyjścia więc postanowiłam przystanąć by mój jej odpowiedzieć.

- Jak to gdzie! Na zakupy! Popcorn sam się nie kupi! - odparłam i po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem. Zapowiadała się cudowna nocka w gronie najlepszych przyjaciółek.
_________________________________________________________________________________
Trzymajcie nowy rozdział :) Przepraszam za błędy, kochani czemu nie komentujecie? Ostatnio liczba wyświetleń...PODSKOCZYŁA!! I to OGROMNIE! Ale nikt nie komentuje ;(. Więc stawiam warunek ;>

5 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ :)

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział - jak zawsze. Kocham retrospekcje<3 To takie słodkie jak im obojgu na sobie zależy, ale muszą powoli do tego dorosnąć... Czekam na kolejną część:)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! :D Wchodząc na tego bloga myślałam, że jest to po prostu opisanie odcinków TVD, tak wiesz... dokładnie, ale jednak nie. HA! :D Fajnie są wplatane różne retrospekcje, zdarzenia, które serio się zdarzyły w TVD, ale też są Twoje własne, co cieszy mnie jeszcze bardziej. :D Dokładnie tak chciałabym, żeby wyglądało w serialu. Ach, no nic. :p
    Teksty Caroline mnie powalają... hahaha, czasami nie mogłam ze śmiechu. xD Na przykład kłótnia o rysunek od Klausa: "Wisi ze względu, że mam na nim ładne włosy." Typowa Caroline, hahah. xD Albo też w tym odcinku/rozdziale na samym końcu. Elena proponuje Care nockę, a ona "To oznaczało że jednak Elena jest prawdziwą przyjaciółką" hahahahah xD I jeszcze to zamurowanie. xD Co za radość, haha. xD Było też wiele innych, ale te zapadły w mej pamięci, czy coś. :D
    W dodatku same relacje Klausa i Caroline są świetne, mimo że Care to taka przyczepa i ciągle na niego skacze, haha. xD Taki słodziak, aż sobie skojarzyłam z pandą *o* Nie brakuje też kłótni, z czego jestem zadowolona (oki, dziwne trochę, wiem), bo… (brakuje słów) tak to byłoby za słodko, a co za dużo to niezdrowo. :D
    Szkoda, że jest tak mało innych postaci, ale w sumie… jakoś mi ich nie brakuje. :p Sama Klaroline dostarcza mi emocji i innych rzeczy. :D + Podziwiam Cię, bo ja nie potrafiłabym pisać tylko o jednym fandomie. :D PISZPISZPISZ, bo jest świetnie. :D
    Taki tam długi komentarz na sam początek mojego życia tutaj. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, komeeentarzy i wszystkiegooo inneego. <3 Mam nadzieję, że szybko pojawi się 5 komentarzy, bo jak nie, to lipa :(

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne ! Powiem jedno lub pare słówek.
    1.Caroline w tym opowiadaniu jest świetna.
    2.Klaus w tym opowiadaniu jest świetny.
    3.Oni obojga są świetni xD
    4.Relacje pomiędzy tą dwójką jest cudna.
    5.Retrospekcje są dobrze/świetnie napisane.
    6.Chyba niewidzę błędów, co oznacza dobry znak ;3
    7.Będę czekać na kolejne nn.
    8.Ten moment z rysunkiem Klaus'a jest świetnie wymyślony.
    Ok. miały być 2-3 pkt. a jest 8 xD Ale musiałam tak napisać bo bym nie wytrzymała ;-; Czekam na kolejne !

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeej, nie patrz na liczbę komentarzy, tylko pisz swoje opowiadanie, bo jest naprawdę świetne!! Wierni czytelnicy czekają na kolejną część:)
    Pzdr
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki wam bardzo! :) Ostatnio ktoś skrytykował moją twórczość, w dość niemiły sposób dlatego zastanawiałam się nad zawieszeniem. Ale jeśli na prawdę ktoś to czyta... To jeszcze dzisiaj powinien być 5 ROZDZIAŁ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej świetny rozdział. I w końcu pojawili się bracia Salvatore ;) Oby tak dalej ci wena sprzyjała bo jak na razie to fantastycznie ci idzie. Bardzo dobrze umiesz opisywać wewnętrzne odczucia i używasz bogatego słownictwa to ogromny plus. Muszę przyznać że mało jest tak świetnych opowiadań o Klaroline, a fabuła cały czas się rozkręca, a ja coraz bardziej się w to wciągam ;D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy